Leopold Tyrmand powrócił po wojnie do Polski – chyba głównie z miłości do Warszawy. I właśnie ta miłość, z którą się bynajmniej nie krył, stanowi osnowę tekstów na temat naszej stolicy, które pisał w latach 1947–1956 do "Stolicy", "Tygodnika Powszechnego" i "Przekroju". Tekstów, z których wiele pozostało jakże aktualnych.
Przywołując słowa Autora: ...wszystko, dziejące się poza Warszawą, było niedobre, nudne, niewłaściwe i pozbawione wdzięku. Tak samo wszystko, dziejące się w Warszawie, jest dobre, interesujące, właściwe i pełne czaru i uroku. Przykład – proszę bardzo: gdy w Łodzi pada deszcz w Wielkanocne święta, jest to tylko i wyłącznie winą Łodzi, bo tylko w takim mieście może w Wielkanoc padać deszcz. Gdy natomiast Warszawa ma nad sobą złą pogodę w każde święta, można, a nawet należy to wybaczyć. Bowiem winna jest pogoda, a nie miasto. Na pewno. A zresztą w Warszawie, na Wielkanoc musi być ładnie...

Teksty z pierwszych powojennych lat pełne są energii i wiary w przyszłość. Ostatni nosi tytuł: "Wspomnienie o Warszawie, z której nie chce się odejść". Nad Warszawą wznosił się już Pałac Kultury, a nad życiem Tyrmanda coraz dłuższym cieniem kładł się socjalizm.



Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:


Wersja do druku