"Dzwony" Richard Harvell
Spis treści
Autor
Opowieść Mojżesza, syna księdza i głuchoniemej dziewczyny, obdarzonego genialnym słuchem i anielskim głosem. Historia o błogosławieństwie i przekleństwie muzyki.
Opactwo Nebelmatt w szwajcarskich Alpach, połowa XVIII wieku. Przeklęte dzwony. Kiedy z górskiego kościoła rozlega się ich przenikliwe bicie, miejscowi osłaniają uszy, by dźwięk nie doprowadził ich do szaleństwa. Tylko jedna osoba jest w stanie wprawić je w ruch - pasterka, która wkrótce wyda na świat chłopca zdolnego z oceanu dźwięków wyłowić przepiękną melodię.
Muzyka będzie towarzyszyła Mojżeszowi już zawsze. Odrzucony przez mieszkańców, pewnej tragicznej nocy cudem uniknie śmierci. Przygarnięty przez mnichów, trafi do klasztornego chóru. Jednak za dar niezwykłego głosu zapłaci ogromną cenę - zostanie poddany kastracji. W trudnej drodze na sceny największych wiedeńskich oper doświadczy wielu upokorzeń i pozna smak zakazanej miłości. Nim stanie się słynnym Lo Svizzero, śpiewakiem, pod którego spojrzeniem omdlewały damy i który potrafił doprowadzić swoim głosem widownię do łez, sam zrozumie, co to znaczy kochać.
Niezwykle skomponowany debiut Richarda Harvella, obowiązkowy nie tylko dla pasjonatów muzyki klasycznej.
Fragment:
Wychowywał mnie człowiek, który z pewnością nie mógł być moim ojcem. Choć obaj wiedzieliśmy, że zrodziłem się z nasienia innego mężczyzny, Mojżesz Froben, Lo Svizzero, nazywał mnie „synem", a ja nazywałem go „ojcem". Kiedy ktoś poważał się poruszyć ten temat, Mojżesz wybuchał śmiechem, jakby ów człowiek właśnie zrobił z siebie durnia.
- To przecież jasne, że nie jest moim synem - mówił. - Nie bądź śmieszny.
Jeśli to ja nabierałem śmiałości i próbowałem dowiedzieć się czegoś o naszej przeszłości, spoglądał na mnie w milczeniu smutnym wzrokiem.
- Daj spokój, Mikołaju - odzywał się po chwili, jakby chciał przypomnieć, że umówiliśmy się omijać ten temat. Z czasem zrozumiałem, że nigdy nie poznam okoliczności, w jakich przyszedłem na świat. Ojciec był jedyną osobą, która je znała, i zamierzał zabrać tę tajemnicę do grobu.
Poza tym miałem wszystko, o czym tylko mogło marzyć dziecko. Razem z ojcem mieszkaliśmy w Wenecji i Neapolu, a później przyjechaliśmy tu, do Londynu. Do czasu podjęcia studiów na Oksfordzie nie odstępowałem go niemal na krok. Nawet kiedy rozpocząłem własną, odmienną od jego, karierę, nigdy nie rozstawaliśmy się na dłużej niż dwa miesiące. Oglądałem jego występy w największych europejskich operach. Siedziałem u jego boku w karecie otoczonej tłumem wielbicieli, biegnących za nią z nadzieją, że chociażby obdarzy ich uśmiechem. Nie słyszałem wtedy o biednym Mojżeszu Frobenie, a wyłącznie o słynnym Lo Svizzero, pod którego spojrzeniem omdlewały damy i który potrafił doprowadzić swoim głosem widownię do łez.
Możecie sobie zatem wyobrazić moje zaskoczenie, kiedy tydzień po śmierci ojca odkryłem w jego rzeczach ten plik kartek. Jeszcze bardziej zdumiało mnie to, że znalazłem w nich odpowiedzi na wszystkie pytania, które zadawałem sobie przez lata: dotyczące okoliczności jego i moich narodzin, pochodzenia mojego imienia, osoby mojej matki oraz czynu, który zmusił ojca do milczenia.
Choć mam poczucie, że spisał to wszystko z myślą o mnie, jestem przekonany, że chciałby się podzielić swoją opowieścią z innymi. Trzeba bowiem pamiętać, że ćwiczył zawsze przy otwartym oknie, aby wszyscy przechodnie mieli szansę usłyszenia jego anielskiego głosu.
Mikołaj Froben
Londyn, 6 października 1806 roku
Wersja do druku
Opactwo Nebelmatt w szwajcarskich Alpach, połowa XVIII wieku. Przeklęte dzwony. Kiedy z górskiego kościoła rozlega się ich przenikliwe bicie, miejscowi osłaniają uszy, by dźwięk nie doprowadził ich do szaleństwa. Tylko jedna osoba jest w stanie wprawić je w ruch - pasterka, która wkrótce wyda na świat chłopca zdolnego z oceanu dźwięków wyłowić przepiękną melodię.
Muzyka będzie towarzyszyła Mojżeszowi już zawsze. Odrzucony przez mieszkańców, pewnej tragicznej nocy cudem uniknie śmierci. Przygarnięty przez mnichów, trafi do klasztornego chóru. Jednak za dar niezwykłego głosu zapłaci ogromną cenę - zostanie poddany kastracji. W trudnej drodze na sceny największych wiedeńskich oper doświadczy wielu upokorzeń i pozna smak zakazanej miłości. Nim stanie się słynnym Lo Svizzero, śpiewakiem, pod którego spojrzeniem omdlewały damy i który potrafił doprowadzić swoim głosem widownię do łez, sam zrozumie, co to znaczy kochać.
Niezwykle skomponowany debiut Richarda Harvella, obowiązkowy nie tylko dla pasjonatów muzyki klasycznej.
Fragment:
Wychowywał mnie człowiek, który z pewnością nie mógł być moim ojcem. Choć obaj wiedzieliśmy, że zrodziłem się z nasienia innego mężczyzny, Mojżesz Froben, Lo Svizzero, nazywał mnie „synem", a ja nazywałem go „ojcem". Kiedy ktoś poważał się poruszyć ten temat, Mojżesz wybuchał śmiechem, jakby ów człowiek właśnie zrobił z siebie durnia.
- To przecież jasne, że nie jest moim synem - mówił. - Nie bądź śmieszny.
Jeśli to ja nabierałem śmiałości i próbowałem dowiedzieć się czegoś o naszej przeszłości, spoglądał na mnie w milczeniu smutnym wzrokiem.
- Daj spokój, Mikołaju - odzywał się po chwili, jakby chciał przypomnieć, że umówiliśmy się omijać ten temat. Z czasem zrozumiałem, że nigdy nie poznam okoliczności, w jakich przyszedłem na świat. Ojciec był jedyną osobą, która je znała, i zamierzał zabrać tę tajemnicę do grobu.
Poza tym miałem wszystko, o czym tylko mogło marzyć dziecko. Razem z ojcem mieszkaliśmy w Wenecji i Neapolu, a później przyjechaliśmy tu, do Londynu. Do czasu podjęcia studiów na Oksfordzie nie odstępowałem go niemal na krok. Nawet kiedy rozpocząłem własną, odmienną od jego, karierę, nigdy nie rozstawaliśmy się na dłużej niż dwa miesiące. Oglądałem jego występy w największych europejskich operach. Siedziałem u jego boku w karecie otoczonej tłumem wielbicieli, biegnących za nią z nadzieją, że chociażby obdarzy ich uśmiechem. Nie słyszałem wtedy o biednym Mojżeszu Frobenie, a wyłącznie o słynnym Lo Svizzero, pod którego spojrzeniem omdlewały damy i który potrafił doprowadzić swoim głosem widownię do łez.
Możecie sobie zatem wyobrazić moje zaskoczenie, kiedy tydzień po śmierci ojca odkryłem w jego rzeczach ten plik kartek. Jeszcze bardziej zdumiało mnie to, że znalazłem w nich odpowiedzi na wszystkie pytania, które zadawałem sobie przez lata: dotyczące okoliczności jego i moich narodzin, pochodzenia mojego imienia, osoby mojej matki oraz czynu, który zmusił ojca do milczenia.
Choć mam poczucie, że spisał to wszystko z myślą o mnie, jestem przekonany, że chciałby się podzielić swoją opowieścią z innymi. Trzeba bowiem pamiętać, że ćwiczył zawsze przy otwartym oknie, aby wszyscy przechodnie mieli szansę usłyszenia jego anielskiego głosu.
Mikołaj Froben
Londyn, 6 października 1806 roku
Najczęściej zadawane pytania
Podobne artykuły:
Wersja do druku
Szukaj
Zimowy wystrój wnętrz – jak stworzyć magiczną atmosferę na cały sezon?
Zima to niezwykły czas, kiedy wnętrza naszych domów zyskują na znaczeniu jako przestrzenie ciepła, relaksu i spotkań. To nie tylko okres Świąt Bo
Jaka praca na okres świąteczny?
Okres przedświąteczny to wyjątkowo gorący czas w roku. W związku z tym wiele przedsiębiorstw potrzebuje dodatkowych rąk do pracy. Z kolei znaczna częś
Dobry prawnik od nieruchomości — co powinno go cechować?
Rynek nieruchomości to obszar, w którym szczególnie ważna jest znajomość przepisów prawnych i ich praktycznego zastosowania. Każda tra
Elegancki dress code – jak dopasować ubranie do okazji
W świecie biznesu odpowiedni strój to klucz do budowania profesjonalnego wizerunku. Wybór ubrań zależy nie tylko od branży, ale także od konk
Najlepsza sukienka na wesele dla mamy: garść porad
Dzień, w którym własne dziecko bierze ślub jest wyjątkowy w życiu każdej matki. To szczególna chwila, która na zawsze pozostaje w pam