Motyw procentowej zawartości cukru w cukrze wymyślił nieśmiertelny Stanisław Bareja jeszcze w latach 70 - tych. Nie mógł wówczas przewidzieć jak bardzo jego slogan okaże się uniwersalny i ponadczasowy. Dziś oto bowiem w czasach w których króluje marketing okazuje się że wiele produktów, zwłaszcza tych spożywczych, jest nimi tylko z nazwy. W rzeczywistości bowiem są tylko znikomym procentem tego czym być powinny.

Wygląd jest ważny, ale przede wszystkim liczy się wnętrze
Sięgając po produkt na półce bardzo często kierujemy się emocjami i skojarzeniami, nieco rzadziej logiką. Wybieramy produkty które znamy z reklam, lub te z atrakcyjnymi etykietami.  Tymczasem to, co najistotniejsze jest napisane z tyłu opakowania, tam bowiem umieszczone są wszelkie informacje związane ze składem produktu, technologią produkcji , przydatnością do spożycia, oraz wszelkiego rodzaju potencjalnymi zagrożeniami. Powinniśmy o tym pamiętać  zwłaszcza wtedy, kiedy na zakupach towarzyszą nam nasze pociechy, które są szczególnie podatne na marketingowe sztuczki producentów. Tymczasem nas jako rodziców, bardziej niż kiedykolwiek, powinna interesować zawartość.


Król jest nagi
Czytając uważnie etykiety możemy się dowiedzieć wielu interesujących rzeczy, i tak: okazuje się, że produkty light wcale nie są mniej kaloryczne, mniejsza dawka cukru w produktach spożywczych często jest rekompensowana tłuszczem, a produkty instant kuszące hasłem „bez konserwantów” są bogate w glutaminian sodu, będący polepszaczem smaku. Osobny rozdział to różnego rodzaju napoje i soki owocowo warzywne, w przypadku których sztuczki marketingowe są na porządku dziennym. Elementem na który powinniśmy zwrócić w pierwszej kolejności są procenty. Często bowiem naszą uwagę przyciąga wielki napis na opakowaniu o treści „100%...”, wówczas warto podejść bliżej i sprawdzić czy małymi literkami nie zostało dopisane pod spodem „…smaku”, „witamina C”, lub „…świeże owoce”, tymczasem nas powinna interesować przede wszystkim procentowa zawartość soku.
Warto w tym momencie wyjaśnić czym różnią się soki od napojów. Soki  powstają na bazie zagęszczonego soku owocowego, poprzez dodanie do nich wody oraz ewentualnie substancji aromatycznych, tak aby uzyskać wyrób maksymalnie zbliżony do świeżo wyciśniętego soku. Procent ekstraktu jest jednak zależny od producenta. W  napojach owocowych natomiast jest zazwyczaj 20% soku lub mniej, a oprócz tego może on zwierać nie tylko wodę, cukier i kwas cytrynowy, ale też wiele różnych dodatków, jak środki konserwujące, barwniki, słodziki i inne.


Sok malinowy bez malin?
Prawdziwym hitem w swojej kategorii jest syrop malinowy, po który tak chętnie sięgamy ze względu na jego właściwości lecznicze w przypadku przeziębień. Okazuje się, że w przypadku wielu z nich sok z malin nie tylko nie jest głównym składnikiem, ale wręcz prawie go nie ma w składzie, choć etykieta wręcz ocieka świeżo zerwanymi malinami. Oto składniki, które najczęściej możemy spotkać w wielu sokach i syropach zamiast malin:
•    Zagęszczony sok jabłkowy
•    Zagęszczony sok aroniowy
•    Wyciąg z czarnej marchwi
•    Koncentrat z różnych owoców (na etykiecie zapomniano je wymienić)
•    Syntetyczny aromat, zagęstnik
•    Syntetyczny kwas cytrynowy, substancje wzmacniające smak i zapach
•    Konserwant, a w tańszych sokach sorbinian potasu
•    Słodzik Aspartam
Musimy tutaj oddać jednak sprawiedliwość i zaznaczyć, że nie wszyscy producenci soków tak robią. Warto więc poświęcić w sklepie chwilę aby odnaleźć te prawdziwe soki i syropy. W tym przypadku zatem, uważne przeczytanie etykiety na opakowaniu, może mieć również wpływ na to jak szybko pozbędziecie się przeziębienia.


Etykieta prawdę powie
Zasady znakowania produktów regulują ustawy i rozporządzenia krajowe oraz rozporządzenia i dyrektywy unijne. Zgodnie z tymi regulacjami możemy być pewni, że na każdej etykiecie znajdziemy informacje, takie jak:  nazwa produktu spożywczego, składniki,  data przydatności do spożycia, sposób przygotowania lub stosowania.
Tym, co zazwyczaj budzi nasze największe obawy są wszelkiego rodzaju substancje dodatkowe zawarte w produktach,  zazwyczaj oznaczone symbolem E oraz trzycyfrowym kodem, np. E 300. Symbol E oznacza, że dana substancja spełnia normy europejskie, i  została zaakceptowana do stosowania w produkcji żywności na podstawie oceny toksykologicznej. Oto mała instrukcja, jak należy czytać te oznaczenia:
•    Barwniki oznakowano jako  E-100 do E-199
•    Substancje konserwujące –  E-200 do E-299
•    Przeciwutleniacze i regulatory kwasowości – E-300 do E-399
•    Substancje stabilizujące, zagęszczające, emulgujące, stosowane na powierzchniach wyrobów  –  E-400 do E-499
•    Pozostałe np. środki spulchniające – powyżej E-500
- Substancje dodatkowe używane w produktach są stosowane w celu wydłużenia przydatności oraz poprawy wyglądu i walorów smakowych i nie zawsze są to produkty syntetyczne. Istotną kwestią jest tak zwany złoty środek. Ostatecznie przecież chodzi o to, aby produkt spożywczy swoje walory smakowe brał z natury, a nie był jej wiernym odtworzeniem    - mówi Dorota Lozia, Technolog Żywności w firmie Pińczów
Warto znać te substancje, choć nie powinno się też demonizować. Część z nich może okazać się szkodliwa, ale niektóre z nich wywierają korzystny wpływ na nasz organizm, jak chociażby E 300, który jest niczym innym jak kwasem askorbinowym, czyli popularną witaminą C. Szczególnie wyczuleni za zawartość substancji dodatkowych powinni być rodzice małych dzieci, alergicy, oraz osoby z wrażliwym układem pokarmowym.


Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:

Ile kalorii ma szarlotka

Wersja do druku