Dubo…, Dubon…, Dubonnet… (wyd. WAB) to trzecia już opowieść o losach "pięknej Belli". Tym razem nasza bohaterka jest w pełni dorosłą kobietą i wiedzie samodzielne życie w międzywojennym Paryżu. Niby dorosła, a jednak cały czas emocjonalna z niej trzpiotka. Któż inny w jednej chwili zdecydowałby o wyjeździe do stolicy Francji?
 Z drugiej strony i ją dotyka w pewnym momencie brak pieniędzy i pracy. Bella jednak wszystko potrafi obróć w dobrą monetę. Znajduje nowych przyjaciół, właściwie sama się utrzymuje. I wciąż jest tak samo urocza.
    Kiedy czytałam „Dubo…” pomyślałam, że Bella chyba instynktownie „nie zadawała się” z nikim, kto później nie był sławny – jako pisarz, malarz, poeta… Zdawać by się nawet mogło, że każdy (prędzej czy później) odrzucony przez Bellę adorator, po zawodzie miłosnym rzuca się w wir pracy. W tej powieści pojawiają również się opisy nieznanych dotąd (np.mnie) stron Władysława Broniewskiego, Tytusa Czyżewskiego, Włodzimierza Majakowskiego… i wielu innych. O tym nie uczą w szkole.
Międzywojenny Paryż to z dzisiejszej perspektywy musiało być jedno z najwspanialszych miejsc na świecie, jednak by odkryć to wtedy, trzeba było być istotą żywą, pełną energii, pasji, ciekawości i bez żadnych oporów. Bella taka była. Nie wahała przed żadnym szaleństwem, była otwarta na nowych ludzi. To jedno oblicze tej książki.
„Dubo…” to powieść autobiograficzna. Oprócz wspomnień z Francji, autorka zdaje również szczątkowe relacje z wojennej Warszawy (zarówno Bella jak i Izabela Czajka-Stachowicz to żydówki) – pełne bólu, niedowierzania i rozczarowania. To druga, mniej wyraźna strona tej książki.
Myślę, że Bella dziś również podbiłaby świat. Może Nowy Jork lub Szanghaj?
Czy polecam przeczytać? Owszem – polecam przeczytać jak najprędzej.

Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:


Wersja do druku