Aranżowane małżeństwa to zbiór opowiadań, którego bohaterkami są kobiety rozdarte pomiędzy dwoma światami. Doświadczają poczucia zarówno wolności, jak również schwytania w pułapkę różnic kulturowych i starają się odkryć swoją prawdziwą tożsamość. Dla tych kobiet możliwość zmiany, rozpoczęcia wszystkiego od nowa, jest jednocześnie przerażająca i obiecująca – niczym ocean oddzielający je od domu w Indiach. Poczynając od młodej mężatki, której baśniowa wizja Kalifornii rozpada się na kawałki, gdy jej mąż zostaje zamordowany, a ona sama musi stawić czoło przyszłości, a kończąc na rozwiedzionej kobiecie w średnim wieku, która marzy o doskonałym życiu. Divakaruni stworzyła jedenaście niezapomnianych portretów kobiet, które wkroczyły na drogę przemian. W swej książce Divakaruni porusza wiele różnorodnych problemów, takich jak rasizm, różnice społeczne, aborcja czy rozwód. Autorka mówi, że tworząc opowiadania, czerpie ze swojej wyobraźni oraz z doświadczeń innych ludzi. Większość z jedenastu bohaterek opowiadań żyje w Indiach lub w USA u boku mężów wybranych przez ich rodziny. I chociaż historie wydają się opisywać sytuacje rodem z opery mydlanej, jest w nich zniewalająca siła, kiedy kobiety te walczą z tradycyjnym podejściem do małżeństwa, podobnie jak mężczyźni walczą o finansowe przetrwanie. Przez wszystkie opowiadania przewija się problem związany z tym, że ludziom urodzonym i wychowanym w tradycyjnym społeczeństwie trudno jest zmienić sposób postrzegania rzeczywistości, nawet jeśli żyją w innej kulturze. „School Library Journal” Divakaruni w doskonałych i głęboko wzruszających historiach odkrywa różnice pomiędzy życiem kobiet w Indiach, kraju ich urodzenia, i w Stanach Zjednoczonych, który jest krajem przez nie wybranym. Jak sugeruje tytuł, są to historie o zaaranżowanych przez rodziców małżeństwach, bardziej skoncentrowanych na pozycji i kolorze skóry niż na szczęściu córek. Większość opowiadań dotyczy postrzegania tradycyjnej roli kobiet hinduskich w wolnym społeczeństwie amerykańskim. Nawet najbardziej posłuszne i niepewne swej wartości kobiety odkrywają, że mogą prowadzić o wiele bardziej satysfakcjonujące życie. Historie te olśniewają swoim pięknem, niektóre są smutne, inne pełne objawień, wszystkie zaś są niezapomniane. „Booklist" Woda kobiecego jeziora uderza o moje piersi chłodna, uspokajająca. Czuję, jak zaczyna zmywać mi z ciała gorącą nerwowość. Drobne falki łaskoczą mnie pod pachami i unoszą wokół mnie sari, mokre i żółte niby słonecznik po deszczu. Zamykam oczy i czuję słodką brązową woń papki ritha, którą moje przyjaciółki, Dipali i Radha, wcierają mi we włosy, żeby dziś wieczorem połyskiwały drobnymi iskierkami. Trą z większym zapałem niż zwykle i dokładniej spłukują, bo dzisiaj jest szczególny dzień. Dzień oglądania kandydatki na żonę. — Ej, Sumita! Mita! Ogłuchłaś? — odzywa się Radha. — Trzeci raz ci zadaję to samo pytanie. — Spójrz na nią, już marzy o mężu, a na oczy go jeszcze nie widziała! — żartuje Dipali. A potem dodaje głosem, który nie umie ukryć zazdrości: — Kto by się przejmował przyjaciółkami z małej indyjskiej wioski, kiedy ma zamieszkać w Ameryce? Chcę temu zaprzeczyć, powiedzieć, że zawsze będę je kochać i pamiętać wszystkie te rzeczy, które robiłyśmy razem, kiedy dorastałyśmy — wyprawy na targ, ćarak, gdzie za każdym razem zjadałyśmy za dużo słodyczy, łupieżcze najazdy na drzewa guawy u sąsiadów, gdy dorośli drzemali w letnie popołudnia, opowiadanie bajek, kiedy splatałyśmy sobie nawzajem włosy w skomplikowane fryzury, które same wymyśliłyśmy. Ale zajęcia dziewczynki wydają się już odległą przeszłością, zblakłą jak sepia starych fotografii. Nazywa się Somesz Sen. To on ma dzisiaj przyjechać z rodzicami do naszego domu i zostać moim mężem, „jeśli będę miała tyle szczęścia, żeby mnie wybrali”, jak mówi moja ciotka. Przybywa aż z Kalifornii. Wczoraj ojciec pokazał mi na metalowym globusie, który ma na biurku, pulchny różowy pas na skraju mozaikowej bryły z napisem Untd. Sts. of America. Dotknęłam go i poczułam, jak podniecenie biegnie mi po ręce niby elektryczna iskra. A potem zgasło, zostawiając na palcach jedynie chłód metalu. Po raz pierwszy przyszło mi do głowy, że jeśli sprawy potoczą się tak, jak wszyscy na to liczą, przejadę pół świata, żeby żyć z mężczyzną, którego nawet nie znam. Czy kiedykolwiek zobaczę jeszcze rodziców?Nie wysyłajcie mnie tak daleko, chciałam zawołać, ale rzecz jasna tego nie zrobiłam. To by była niewdzięczność. Ojciec tak się starał znaleźć dla mnie tego kandydata. Zresztą, czy matka nie powtarzała mi zawsze, że takie jest przeznaczenie każdej kobiety? Zostawić znane dla nieznanego. Sama to zrobiła, tak jak przedtem jej matka. «Zamężna kobieta należy do męża, do teściów». Gorące nasionka łez zakłuły mnie w powieki na tę niesprawiedliwość. Fragm. Opowiadania „Ubrania” — Andżu, obudź się — woła Sunil, potrząsając mną delikatnie. — Runu dzwoni — wkłada ostrożnie słuchawkę do mojej ręki. Na linii są jakieś zakłócenia, ledwie słyszę, jak Runu wita się ze mną. Zaraz jednak orientuję się, że to nie zakłócenia, tylko hałasy jakiegoś publicznego miejsca — dzwonią telefony, ludzie głośno o coś pytają, słychać szczęk maszyn i daleki ryk autobusu. Moje serce zaczyna bić szybko. Runu nigdy nie pozwolono by pójść w takie miejsce — a przynajmniej nie samej.— Jestem na poczcie głównej — mówi Runu przerywanym głosem. — Nie mogłam rozmawiać z domu. Wzięłam rikszę i przyjechałam tutaj. Oni myślą, że śpię w swoim pokoju.— Co się dzieje, Runu? Strasznie się martwiłam. Czy coś nie w porządku z Rameszem? Albo z twoją teściową?— Nie — odpowiada moja kuzynka. — Mają się dobrze — dodaje nienawistnie. Potem mówi:— Oni chcą zabić moje dziecko.— Co? — Jestem pewna, że się przesłyszałam.— Chcą, żebym poddała się aborcji.Wiem, że z tym nie poradzę sobie sama. Daję znak Sunilowi, żeby podniósł słuchawkę telefonu stojącego w drugim pokoju. Ale wiem już — jak mogłam nie odgadnąć tego wcześniej — o czym mówi Runu. Pamiętam, że jakiś czas temu w programie „60 Minut” wspominano, że w Indiach coraz częściej przeprowadza się amniocentezę.— Badanie wykazało, że to dziewczynka — głos Runu odbija się echem w słuchawce. — Moja teściowa orzekła, że to nie uchodzi, by najstarsze dziecko w rodzinie Bhattaćardźi było płci żeńskiej.— A Ramesz… co powiedział?— Zgadza się z matką. Mówi, że jestem młoda i silna. Możemy starać się o kolejne dziecko. Jeśli to by była znowu dziewczynka, zastanowi się, czy zatrzymać ją, czy nie.Jestem tak zaszokowana, że brakuje mi słów.— Płakałam i błagałam ich, żeby zmienili zdanie. Próbowałam nawet popełnić samobójstwo. Ale są nieugięci.— Czas się kończy, madam — wtrąca się operator, mówiący z silnym hinduskim akcentem.— Andżu — krzyczy desperacko Runu — co mam robić?Mam pustkę w głowie, a język mi kołowacieje.Fragm. opowiadania „Ultradźwięk”

Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:


Wersja do druku