sobota 10.30 Jedziemy na działkę. Tydzień był ciężki, nie mogę się więc doczekać, kiedy wyciągnę się na zielonej trawie... i poleżę sobie do bólu boków...


11.30
Okazuje się, że zepsuła się lodówka, więc relaks na działce rozpoczynam od mycia jej i przebijania się przez zwały topniejącego lodu.


12.00
Wpada mąż
– Wykąpiesz się? – krzyczy. – Upał jak diabli!
– Raczej jestem zmarznięta, dziękuję...


13.30
Gotuję makaron do zupy, nigdzie nie mogę znaleźć durszlaka.
– Hej! – krzyczę przez okno kuchni do męża, który zrywa śliwki. – Nie wiesz, gdzie jest durszlak?
– Jest nam potrzebny! – woła mąż.
– Nie zbierajcie do niego śliwek, bo muszę odcedzić makaron!
– Zbieramy do łubianki!


Wychodzę do ogródka. Widok jest piękny – mąż na czterometrowej drabinie, w klapkach, zbiera śliwki, niebezpiecznie balansując na wysokości. Gałęzie falują, zrzucając gdzie popadnie owoce. Syn ze stoickim spokojem trzyma drabinę, a na głowie ma... mój jadowicie zielony durszlak!
– Oddawaj!
– Nie dam! Ojciec bombarduje śliwkami, mam już guza, muszę mieć hełm!
Kapituluję. Makaron odcedzam na sitko.
– Kochanie! Kupiłeś płyn do mycia naczyń?
– Stoi pod schodami!
Faktycznie stoi! 5-litrowy baniak!
– Po co nam tyle? – krzyczę.
– Będzie na dłużej! – odkrzykuje mąż z drabiny.
Biorę pojemnik z płynem, ledwo mogę go unieść. Jak, u licha, nalać z tego do małej butelki?
– A teraz synu – słyszę z wysokości – trzymaj mocno, muszę zmienić pozycję. – Potem tylko trzask i mąż ląduje na werandzie, wytrącając mi pojemnik z płynem z ręki. Zielona maź natychmiast pokryła podłogę, kuchnię i werandę.
Mąż, szczęśliwie, oprócz paru siniaków, żył. Gorzej było z synem, któremu głowa wbiła się głębiej w durszlak, ale jak przez dziurki nalaliśmy trochę płynu, udało się go wyswobodzić bez straży pożarnej i „szczęk życia”.


niedziela
         Dużo się teraz mówi o tym, że każdy powinien mieć bogate życie wewnętrzne. Jestem pewna, że życie wewnętrzne większości kobiet umiejscawia się w torebkach.


23.55
         Nareszcie cisza. Dzieci spacyfikowane, mąż chrapie, w TV nie ma co oglądać. Jedyna okazja, żeby posprzątać w torebce. Kiedy dziś w pracy szukałam długopisu, bałam się do niej włożyć rękę, żeby mnie coś nie ugryzło. Ciągle dorzucam do niej coś nowego, ale żeby robić porządki, to nie... OK. Do roboty! Wysypać wszystko na tapczan, raz, naszykować worek na śmieci, dwa, rozpocząć segregowanie, trzy! Łatwiej powiedzieć, niż zrobić! Pomalutku... a może po prostu wszystko do kubła? Nie, a jeśli przypadkiem będzie tam coś ważnego? Bilet, całkiem dobry, tylko trochę pomięty... paczka chusteczek... klucze... paprochy... portfel... kartka z notatką: „Synku, wstaw wodę, jak wrócę, ugotuję makaron”, aaa... to dlatego spóźniłam się wczoraj z obiadem, jakbym tę kartkę zostawiła w kuchni, zamiast zabierać do pracy... Uuu, coś lepkiego... aha – guma do żucia oddana na przechowanie. Kartka z ocenami z ostatniej wywiadówki syna – do kosza, jeszcze nie daj Boże wpadnie w ręce męża! Trzy zapachy do ciasta, matko jedyna, całe szczęście, że się nie rozlały, dopiero byłby cyrk. Klucze, notatnik, klucze, grzebień, klucze... skąd ja mam tyle kluczy? – te od domu... te od piwnicy... te... zaraz... chyba od domofonu... tylko że domofon nie działa od lat... te nie mam pojęcia skąd, kwity z pralni... a, to dlatego nie mogłam znaleźć brązowej spódnicy... wizytówka... chyba 43., Polska wizytówkami stoi, podobno dodają prestiżu, ale kto mi ją dał? Nazwisko nic mi nie mówi... i jakieś obcojęzyczne tytuły... może poznam po głosie. Dzwonię.
          – Halo! A dlaczego pan taki nieuprzejmy? No to co, że dwunasta, nigdy nie jest za późno na uporządkowanie życia wewnętrznego... proszę? Pan też!
         Gbur jakiś, myśli, że jak ma wizytówkę, to mu wszystko wolno.
No proszę, jak pięknie się przejaśniło. Teraz tylko wytrzepać paprochy, śmieci do wiadra, a jutro od nowa wrzucę do torebki dwie lekko używane gumy do żucia moich dzieci, wizytówkę, cukierka, kolejny pęk kluczy i tak dalej... A może warto powalczyć o większą ascezę mojej torby? Eee... przecież trzeba mieć jakieś życie wewnętrzne.


Spotkania autorskie przy książce "Muchy w zupie i inne dramaty" odbędą się:
1)17 marca 2009 r. o godz. 16.40, w sali 205 w Starym Gmachu Głównym KUL (IIpiętro), al. Racławickie 14, Lublin.

2) 20 marca 2009 r. o godz. 16.00 w Małej Sali Chatki Żaka, ul.Radziszewskiego 16, Lublin.

3) piątek 3 kwietnia 2009r. o godz. 17.00 Empik Galeria Centrum, ul. KrakowskiePrzedmieście 40, Lublin.

Zapraszamy także na program "Magazyn weekendowy" w TVP Lublin w piątek20 marca o godzinie 18.45, którego gościem będzie Małgorzata Żurakowska.


Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:

Ile kalorii ma guma mamba

Wersja do druku