Tucker Case traci swoją licencję pilota, ale przede wszystkim męskość w chwili, kiedy postanawia wyruszyć w rejs z prostytutką. Oboje są mocno upojeni alkoholem, więc maszyna szybko i z hukiem spada. Tucker pewnie by nie przeżył, gdyby nie dziwne objawienie, którego doświadcza na kilka sekund przed kraksą.
Po rehabilitacji eks-pilot wyrusza na zapomnianą przez świat wyspę Alualu, gdzie czeka na niego Kapłanka Nieba...

„Wyspa wypacykowanej Kapłanki Miłości” to jedna z wielu powieści Christophera Moore'a wydanych w naszym kraju. Dwie poprzednie, „Krwiopijcy” i „Ssij, mała, ssij” przyniosły mu dużą sławę i zaskarbiły sympatię fanów nie tylko wampirów, ale przede wszystkim tych czytelników, którzy cenią sobie książki najeżone absurdalnym, a czasami wręcz ordynarnym humorem. Bo tego w powieściach Moore'a na pewno nie brakuje. Podobnie jak charakterystycznych bohaterów – życiowych nieudaczników, oferm i po prostu głupków opętanych głównie myślami o seksie. W „Wypacykowanej kapłance...” dodatkowo dostaje nam się jeszcze prostytutka-transwestyta, oswojony nietoperz, kanibale i groteskowi szpiedzy. Całość tworzy mieszankę aż ciężką od humoru i stanowiącą pewne zagrożenie dla czytelnika. Bo jednak nie jest dobrym pomysłem lektura podczas jedzenia, picia lub w miejscu publicznym – niepohamowane wybuchy śmiechu mamy jak w banku.

Nazwisko Christopera Moore'a na okładce to taki znak ostrzegawczy, mówiący: „Uwaga, śmieszne!”. Nie mamy co liczyć na głębię, doskonale skrojoną intrygę, szczegółowo skonstruowaną fabułę, wnikanie w psychikę postaci... ale przecież czasem można przeczytać powieść, która najnormalniej w świecie poprawi nam humor. Moore to wtedy najlepszy wybór.


Najczęściej zadawane pytania



Podobne artykuły:


Wersja do druku