Śpij kochanie, śpij czyli śmierć budzikom!
Autor: Małgorzata Fall
Rodzaj ludzki osiągnął jak dotąd bardzo wysokie stadium rozwoju. Potrafimy wysłać człowieka w kosmos, znamy budowę skomplikowanych układów genetycznych zwierząt i roślin, konstruujemy maszyny przewyższające nas precyzją i szybkością. Mimo że horyzonty posiadamy niezwykle szerokie, do dziś nie udało nam się znaleźć odpowiedzi na pytania wydawałoby się najprostsze, bo związane z budową i działaniem własnego organizmu.
Ciało człowieka wciąż stanowi w dużej mierze ogromną niewiadomą. Jednym z nierozwiązanych jak dotąd aspektów jest sprawa snu. Na czym dokładnie polega, nie wiedzą nawet najwięksi uczeni.
Temat ten istnieje tak długo, jak sam człowiek. Bez owego tajemniczego stanu świadomości nie potrafimy prawidłowo funkcjonować. Potrzeba snu ujawnia się u większości zwierząt, często jest jednak sprawą indywidualną. Niedźwiedzie znane są z zapadania w długotrwały sen zimowy, u delfinów półkule mózgowe nie odpoczywają jednocześnie (temu zjawisku towarzyszy zamknięcie tylko jednego oka- po stronie śpiącej części mózgu), ludzi podzielić można na „skowronki” i „sowy”. Każdy organizm w naturalny dla siebie sposób reguluje zapotrzebowanie na sen. Jednak nie zależnie od tego, ile go zażywamy, pewne jest, że jego brak może być tragiczny w skutkach. Nie ma stu procentowej pewności, iż w przypadku rodzaju ludzkiego prowadzi do śmierci, żaden naukowiec nie podjął się zbadania tego drogą empiryczną. Doświadczenia przeprowadzane na szczurach potwierdziły najtragiczniejszą z możliwości, możemy się więc tylko domyślać, że próby długotrwałego unikania snu nas również doprowadziłyby do zgonu. Jak dotąd Rekord Guinessa w długości czuwania należy do mieszkanki Republiki Południowej Afryki, a wynosi 283 godziny.
Kobieta, po 10 dniu bez snu, znajdowała się w stanie skrajnego wyczerpania, jej zachowanie można było porównać do zachowania osoby cierpiącej na poważne zaburzenia psychiczne. Rekordzistka miała halucynacje, nie panowała nad swym ciałem, nie była nawet w stanie policzyć do dziesięciu. Chyba nie muszę dodawać, że próba pobicia tego rekordu nie należy do trafionych pomysłów. Znacznie rozsądniej będzie zabrać się za żonglerkę.
Żeby opisywany sposób wypoczywania przestał być tak całkowicie tajemniczy i niezrozumiały, warto napisać kilka słów o tym, co nauka jak dotąd zdążyła w tym aspekcie stwierdzić. Badaczom udało się podzielić sen na cztery podstawowe etapy. Pierwsza faza pojawia się tuż po zamknięciu oczu, nazwano ją stanem relaksacji. Zaraz potem zasypiający wchodzi w następny, również krótkotrwały, etap snu płytkiego. Jak nietrudno się domyślić, to stadium może być bardzo łatwo przerwane. Jeśli jednak śpiącemu uda się uniknąć pobudki, wchodzi w trzeci etap, tym razem snu głębokiego. NREM- skrót ten pochodzi od angielskiego Non Rapid Eye Movement, co oznacza, że w tym stadium gałki oczne człowieka nie poruszają się. U osób dorosłych NREM trwać powinna od 80 do 100 minut i powtarzać się 4-5 razy w ciągu nocy. Człowiek jest wtedy pogrążony w bardzo głębokim i twardym śnie, nie towarzyszą mu jednak marzenia senne. Pojawiają się one dopiero podczas ostatniej fazy zwanej REM (Rapid Eye Movement). Obserwując śpiącą osobę łatwo zauważyć, kiedy wchodzi w ostatni etap. Jej powieki są wtedy lekko uchylone a gałki oczne wprawione w szybkie drgania. Faza REM jest jedyną, podczas której śnimy. Ona również w nocy powtarza się kilkakrotnie, jednak w przeciwieństwie do NREM, czas jej trwania za każdym razem jest trochę dłuższy, z początku około 15 minut, nad ranem nawet do 40. Nasuwa się jednak pewna wątpliwość. Skoro marzenia senne występują zawsze podczas ostatniej fazy (którą przechodzimy nawet kilka razy w ciągu jednej nocy), dlaczego tak rzadko pamiętamy swoje sny? Powód jest prosty. By zapisały się one w naszej pamięci, musimy obudzić się podczas trwania REM. W przeciwnym razie rano odniesiemy wrażenie, że tej nocy po prostu nic nam się nie śniło.
Jeśli chodzi o samą treść snów, nauka znajduje się dopiero na początku długiej drogi prowadzącej do ich wyjaśnienia. Badacze snu ustalili, że w trakcie fazy REM uaktywnia się część mózgu odpowiedzialna za naszą wyobraźnię. W tym stadium umysł postrzega wszystko drogą metafor. Brak dosłowności i logiki jest przyczyną tego, iż sny często wydają się dziwne, niezrozumiałe, nawet bezsensowne. Jak dotąd uczeni nie stworzyli konkretnego schematu, który pozwoliłby tłumaczyć marzenia senne drogą analizy. Niektórzy psychologowie, między innymi Sigmund Freud, podjęli pierwsze próby objaśniania tych niezwykłych tworów ludzkiego umysłu. Psycholog, w jednej ze swoich książek, opisał kilka własnych snów i na podstawie odczuwanych przez siebie emocji, przeżyć z ostatnich dni i innych czynników psycho-fizycznych, podjął próbę przeanalizowania marzeń sennych. Okazało się, że niemal wszystkie obrazy, które Freudowi ukazały się w nocy, miały wytłumaczenie w zdarzeniach dziejących się na jawie. Jedynie sposób ich zestawienia sprawiał, iż wydawały się irracjonalne. Taki stan rzeczy pozwala dojść do wniosku, że sugerowanie się interpretacjami zawartymi w niezwykle popularnych dziś sennikach, jest pozbawione sensu. Nie można bowiem stworzyć uniwersalnego wzoru, który wszystkim pozwoli zrozumieć własne sny. Każdy z nas przeżywa codziennie coś innego, targają nami różne myśli i emocje, więc jedynie my sami potrafimy poprawnie zinterpretować marzenie, jakie ukazało się nam w nocy.
Na zakończenie warto obalić kilka nieprawdziwych teorii krążących wśród opinii publicznej. Jak wiadomo ludzie dzielą się na dwie „senne” grupy, o czym zresztą wspominałam już na początku. Chodzi o „skowronki”-osoby wstające wcześnie rano, którym już po 22:00 ze zmęczenia zaczyna bezwładnie opadać głowa, a także „sowy”- dzień witające dopiero w okolicach południa, czynne i w pełni aktywne nawet późną nocą. Utarło się, że ta druga grupa ( nazywana również leniami) w związku z brakiem synchronizacji zegara biologicznego z godzinami, w których świeci słońce, uprawia w ten sposób niezdrowy styl życia. Do tego podobno jest nawet narażona na rychlejszą niż w przypadku rannych ptaszków śmierć. Badania naukowe są dla tego mitu bezlitosne. Uczeniu dowiedli, że nie jest ważne to, o której budzi nas zegar biologiczny. Jeśli chcemy żyć dłużej, musimy starać się zasypiać i wstawać wtedy, gdy życzy sobie tego nasz organizm. Zarówno próby przedłużania czasu czuwania specyfikami typu kofeina, jak i przymusowe zrywanie się z łóżka skoro świt, nigdy nie wpłyną korzystnie na nasz organizm. Tak więc wypijcie przed snem kakao, ułóżcie się wygodnie pod ciepłą kołdrą, wyrzućcie budzik w kąt i...śpijcie do woli. W końcu czego się nie robi dla zdrowia!
...