Fabryka tygrysów
Chińskie pojęcie ochrony przyrody znacznie różni się od tego znanego nam w Europie. Z jednej strony można spotkać silne zakazy i ostre prawo każące winowajcę za czyn, który niszczy przyrodę, z drugiej strony daje się przyzwolenie na maltretowanie i dręczenie zwierząt.
Czasami tworzy się gigantyczne rezerwaty, które chronione są ze wszystkich stron i nie wpuszczane są osoby postronne, a jednocześnie wypala się tam trawy, trzciny i prowadzi wycinkę drzew. Przyglądając się wszystkiemu z daleka można odnieść wrażenie, że z jednej strony Chińczycy chcą chronić resztki swojej natury, ale czasami ta chęć ma przełożenie tylko w jednej płaszczyźnie. Na pewno nie można mówić, że w Chinach realizuje się pojecie rozwoju zrównoważonego. Dobrze jednak, że robi się cokolwiek.
Przykładem na niesamowicie dziwną formę ochrony przyrody jest Rezerwat Tygrysów Syberyjskich umiejscowiony w Harbinie. Miasto same w sobie należy do najładniejszych i najmniej zniszczonych w Chinach. Centrum łudząco przypomina najwspanialsze miasta carskiej Rosji zbudowane w duchu klasycyzmu. Brukowane ulice, parki, synagogi, meczety i cerkwie dają wyobrażenie o dawnej ważności miasta, w którym za cara mieszkała tu kilkutysięczna mniejszość polska. Wyjeżdżając z odrestaurowanego i na wskroś bajkowego Starego Miasta, po minięciu kilkunastu gigantycznych blokowisk należy przekroczyć rzekę Sungari (Songha). Na polskie warunki to rzeka- gigant. Ma prawie 2000 km długości, przy czasami półkilometrowej szerokości. W samym Harbinie rzeka tworzy dzikie rozlewiska z wieloma wyspami, i tak naprawdę jest to jedyne miejsce w mieście, gdzie zobaczyć można prawdziwą przyrodę Mandżurii. Tuż za rzeką znajduje się spory totem informujący turystów, ze dotarli na miejsce. Witamy w Rezerwacie Tygrysów!
Kwatery i śluzy
Rezerwat położony jest na przedmieściach Harbinu i kursuje do niego kilka autobusów miejskich. Tuż za wejściem znajduje się kasa, w której po zakupieniu biletu wstępu w wysokości 90 juanów (45 zł) należy oczekiwać na specjalne ogłoszenie z megafonu. W międzyczasie można rozejrzeć się w około i zobaczyć jak umiejętnie i na wskroś kapitalistycznie Chińczycy potrafią wykorzystać tygrysy. Wszędzie znajdują się odlewy pomników wielkich kotów, są zjeżdżalnie dla dzieci w kształcie tygrysa, tygrysia restauracja i toaleta. Oczywiście znajduje się kilka stoisk z tygrysimi pamiątkami, a także liczne bilbordy i wielkie reprodukcje zdjęć, między którymi przechadza się osoba przebrana oczywiście za tygrysa. Zdjęcie tylko za 10 juanów. Nagle z megafonu słychać komunikat, oczywiście tylko w języku chińskim. Z zamieszania można wywnioskować, że wszyscy oczekujący goście proszeni są do udania się w kierunku opancerzonego busa. Po napełnieniu przeszklonego pojazdu otwierają się drzwi pierwszej śluzy. Autobus wjeżdża na teren buforowy i po przejechaniu kilku metrów ponownie otwiera się następna śluza, z czego poprzednia jest już zamknięta. Możliwość otwierania i zamykania poszczególnych śluz, których w parku jest kilkadziesiąt mają tylko strażnicy pracujący w wieżach. Pojedyncza wieża obsługuje zaledwie dwie śluzy, w tym jedną strefę buforową. Cały teren rezerwatu podzielony jest na dziesięć kwater oddzielonych od siebie podwójnym ogrodzeniem i śluzami.
Kwatery mają wielkość nie przekraczająca zazwyczaj pół hektara i znajdują się w nich: tygrysy młode, które nie ukończyły jeszcze drugiego roku życia, tygrysy dojrzałe, powyżej 7 lat życia oraz lwy, które są tu nie tylko dla urozmaicenia zwiedzania rezerwatu. Ale o tym, później. W jednej kwaterze znajdują się wyjątkowo cenne reproduktory tygrysie, których zadaniem jest jedynie owocna kopulacja. Istnieje także kwatera z tygrysami starymi. Każda z kwater obsadzona jest naturalną roślinnością Mandżurii, czyli niewielkimi wierzbami, wątłymi brzozami i dużą ilością krzewów oraz trzcin. Niestety w związku z tym, ze każda z kwater cierpi na zbyt dużą obsadę tygrysów, to owa roślinność jest w znacznej mierze zniszczona. Bezsprzecznie widać, że obsługa rezerwatu dba o zieleń nasadzając co chwile nowe wierzby i brzozy, ale w związku z bardzo surowym klimatem rośliny te nigdy nie staną się całkowicie odporne na tygrysie pazury i zęby. W Polsce widzimy często tygrysy syberyjskie w otoczeniu pięknych sosnowych nasadzeń. Takie tez środowisko kojarzy nam się z Syberią. Niestety prawda jest trochę inna. Syberia w rzeczy samej pokryta jest nieprzebyta tajga, w której prym wiodą wielkie lasy iglaste, ale Mandżuria, gdzie właśnie żyły tygrysy pozbawiona jest sosen i świerków. Tutaj królują niewielkie wierzby, topole, rosochate brzozy, krzewy i trzcinowiska. Duże drzewa iglaste spotkać można tylko wysoko w górach na granicy z Koreą. Wracając jednak do tygrysiego rezerwatu to w każdej z kwater znajduje się zbiornik wodny, teren zalewowy z trzciną oraz platformy do wylegiwania. Niestety w związku z niewielkimi rozmiarami kwater, widoczną infrastrukturą oraz sztucznymi nasadzeniami definitywnie widać, że odwiedza się tak naprawdę sporej wielkości zoo, a nie rezerwat w rozumieniu obszaru chronionego.
Łatwa zdobycz
Podróżując busem, w pewnym momencie wjeżdża się do kwatery z tygrysią młodzieżą. Jest to jedna z największych kwater, której wielkość oscyluje około jednego hektara. Znajduje się w niej blisko 30 tygrysów. Bus zatrzymuje się na bezdrzewnym obszarze w samym środku kwatery, a tygrysy jakby na zawołanie biegną w jego kierunku. Jedno jest pewne- zwierzęta kojarzą bardzo dobrze sylwetkę pojazdu, skoro wszystkie w ciągu zaledwie kilka minut pojawiają się u jego kół. Chwile później wszystkie dobiegają do niewielkiego samochodu, który akurat wjechał przez śluzę. Za moment wszystko okazało się jasne. Z owego samochodu obsługa rezerwatu wyrzuca karmę dla zwierząt. Z tego też względu tygrysy kojarzą każdy pojazd ze smacznym kąskiem. Mało tego, wyrzucana karma jest żywa! Na tygrysim wybiegu lądują perlice i kury. Zaczyna się jatka! Jedna z osób w busie mówi, ze kiedyś jak była to tygrysom wyrzucano żywe kozy i owce. Tygrysy mają jedzenie, a turyści radość. Dla nas było to trochę niezrozumiałe. Nie chodzi tu już o sam fakt obserwowania i radowania się ze śmierci ptaków, ale w jaki sposób uczy się tygrysy pozyskiwania pokarmu w naturze. Każdy przejeżdżający pojazd tygrysy kojarzą z pożywieniem. Poza tym pożywieniem są tylko i wyłącznie zwierzęta gospodarskie, które są łatwą zdobyczą. Przy wyjeździe z rezerwatu ustawiono tablicę z nazwami żywych zwierząt gospodarskich, które własnoręcznie można wpuścić na wybieg tygrysów i obserwować atak. Obsługa rezerwatu jest świadoma faktu, że żaden z tygrysów nie nadaje się do wypuszczenia na wolność. Bezsprzecznie zwierzęta kojarzą obecność człowieka z pożywieniem i nie czują przed nim strachu. Prawda jest, ze na terenie Chin praktycznie nie ma tygrysów syberyjskich. Ostatni przedstawiciele tego podgatunku żyją wysoko w górach Sichote- Aliń na terenie Rosji oraz być może w Korei Północnej. Chińczycy twierdzą, ze na terenie Mandżurii żyje około 30 dzikich tygrysów, ale naukowcy nie potwierdzają tej liczby.
Horror na patyku
Następną cześć rezerwatu stanowią rzędy ciasnych klatek, w których utrzymywane są samice ciężarne, matki wychowujące młode, agresywne samce, samce nie nadające się do reprodukcji, zwierzęta wyjątkowo cenne, te przeznaczone na sprzedaż oraz pary kopulacyjne. W klatkach znajdują się także mieszane pary zwierząt z różnych gatunków. W jednej spotkać można samca lwa i tygrysice, w innej dwie lwice i samca tygrysa. Widać, ze Chińczycy tworzą także międzygatunkowe mieszance. Właśnie w tym celu utrzymuje się spore stado lwów afrykańskich. W większych wolierach, które można zwiedzać spacerując w okratowanych korytarzach znajduje się następne kilkadziesiąt tygrysów, w tym białe tygrysy bengalskie. Tuż za nimi jest kilka wolier z panterami, pumami, jaguarami i gepardami. Ciężko stwierdzić, czy zwierzęta te służą także do doświadczeń nad międzygatunkowymi mieszańcami, czy są tylko urozmaiceniem zoo. Zwierzając woliery w pewnym momencie napotyka się kobietę z wózkiem. Na niewielkim pojeździe znajduje się kilka klatek z żywymi ptakami, a w wiadrze ścięgna wołowe. Za odpowiednią zapłatą można własnoręcznie przez kraty podać tygrysowi jadło. Z wołowiną w zasadzie nie ma problemu, ale prawdziwy horror następuje, gdy klient wybierze żywego ptaka. Aby ptak nie uciekł z wybiegu, kobieta przywiązuje go za jedna nogę do długiego kija. Kij podaje klientowi i następnie otwiera górne drzwiczki do woliery. Klient wkłada tam kij z kurą bądź kaczką, a kobieta zamyka drzwiczki. Wówczas klient potrząsa zwisającą ofiarą przed tygrysim nosem. Najedzone drapieżniki wielokrotnie nie wykazywały zainteresowania i wówczas kij przekładano do innych wolier. Taki sposób podawania jadła jest na tyle zabawny dla klientów, że jeśli tygrys zbliżał się do ofiary to podciągano kij do góry, aby dodatkowo drażnić zwierzę i kompletnie zestresować kurę. Po kilku takich zabiegach, gdy klient już się zmęczył i znudził obniżał kij i pozwalał tygrysowi na zjedzenie ofiary. Czasami na kiju pozostawała zawiązana do niego wcześniej noga. W takich przedstawieniach brali udział zarówno dorośli jak i dzieci.
Bądź co bądź miejsce pod Harbinem, zwane jako Rezerwat Tygrysa Syberyjskiego jest największym na świecie ośrodkiem reprodukcji tych majestatycznych ssaków. Na całym terenie widocznych było blisko 400 zwierząt, z czego według obsługi drugie tyle znajduje się w klatkach i dalszych kwaterach. Mimo niekoniecznie komfortowych warunków tygrysy mnożą się wręcz koncertowo- mnóstwo samic jest ciężarnych, a widok setki młodych kociąt sprawia, że rezerwat bezsprzecznie odnosi sukcesy hodowlane. Podrośnięte kociaki sprzedaje się do setek światowych ogrodów zoologicznych, cyrków, safari, a także w ręce prywatne. Na pytanie czy tygrysy zasilają populacje dziko żyjące obsługa powiedziała, że „tylko niektóre z osobników są wypuszczane na swobodę”. Jednak z rozeznania i podpytania opiekunów można wywnioskować, ze w Harbinie tygrysy rozmnażane są prawie wyłącznie jako produkt handlowy. Mało tego, chów zwierząt przynosi rezerwatowi niezłe zyski.
...