A między nami ocean…

Autor: Anna Ewelina Wilczyńska


Steve Bennett to oficer marynarki wojennej w USA. Ma troje wspaniałych dzieci – bliźnięta Briana i Emmę oraz najmłodszą Katie, a jego żona (Grace) jest cudowną kobietą. Rodzina Bennetów jest narażona częste wyprowadzki, ciągłe nieobecności ojca w domu i ryzyko, jakie Steve podejmuje każdego dnia w związku ze swoją pracą.

Dlatego to Grace jest prawdziwą Panią Domowego Ogniska. Wychowuje dzieci, bierze udział w spotkaniach innych żon marynarzy, działa społecznie… W tym wszystkim jednak coś jej się nie podoba. Ktoś. Ona. Uświadamia sobie, że lata małżeństwa poświęciła wszystkim pomijając siebie.

    Przy kolejnym pobycie męża na morzu, Grace postanawia zmienić własne życie – zaczyna ćwiczyć oraz…myśleć o założeniu własnej firmy i kupnie pewnego domu. Jej nowa postawa jest kością niezgody w (wydawałoby się) idealnym, kochającym się małżeństwie… Resztę należy już samemu doczytać!
    Fabuła brzmi dość banalnie, prawda? Wiem, że wiele osób „skreśliłoby” tę książkę za sam fakt, że jest opatrzona znakiem harlequina. Gdyby jednak spojrzeć na wielką literaturę światową z przymrużeniem oka, to często jej główne wątki mają podobną strukturę – niewierność, wierność, miłość, nienawiść, dramat, rodzinne awanturosprzeczki, przestępstwa, codzienne problemy itp.. Różnice stanowi jedynie język, szereg środków literackich, budowa fabuły jako całości w kontekście literacko-historycznym itp.    Oczywiście trochę sobie kpię. Tak naprawdę uważam, że jakakolwiek generalizacja jest błędna – by książkę ocenić, należy ją najpierw przeczytać. Opinia wystawiona na podstawie wydawnictwa, okładki, autora czy preferencji środowiska, którym się obracamy, należy do człowieka zamarynowanego we własnych kompleksach i lękach. Czyli do kogoś (eufemizm!) niemądrego.
Ja „A między nami ocean…” przeczytałam i uważam, że to bardzo zgrabna lekka lektura na wolny wieczór. Prosty, poprawny język, ciekawa historia i (choć zza oceanu) bardzo zwyczajne problemy… Jestem pewna, że wielu się spodoba.

...