GLOSSYBOX – KWIECIEŃ 2013
Słyszałam o Glossyboxie i czytałam o nim, ale nigdy wcześniej nie dostałam do domu „różowego pudełka”…aż do tego miesiąca !!!
Z niecierpliwością podarłam karton, by szybko dostać się do kosmetyków. Co znalazłam?
1. Dezodorant nawilżający „w kulce” marki Dermo Rassoul.
Mnóstwo internautek skrytykowało ten produkt. Być może dlatego, że jeśli dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, to damy nie mówią o antyperspirantach? Dziewczyny spodziewały się najprawdopodobniej złota w proszku lub diamentów w sprayu, ale nie prozaicznego środka niwelującego przykry zapach oraz pot.
Negatywne opinie trochę mnie zniechęciły do tego kosmetyku, ale zupełnie niepotrzebnie – choć wcześniej nie znałam dezodorantów tej marki, teraz uważam, że są najlepsze na świecie. Znacznie przewyższają odpowiedniki popularnej Rexony, Dove czy Garniera. Cena tego produktu to 15 zł za 100 ml. W Glossybox umieszczono pełnowymiarowy produkt.
2. Intensywne serum rewitalizujące marki Bioliq
Ten kosmetyk pozostawiłam sobie na „wyjazd majówkowy” i dlatego do tej pory go nie używałam. Jednak sprawdziłam jego konsystencję oraz zapach – serum to przyjemna, półprzezroczysta, łatwo wchłaniająca się substancja. Niepokoi mnie jedynie egzotyczny zapach kosmetyku – nie lubię perfumowanych kremów.
Forma serum wyjmowanego ze szklanej buteleczki pipetą jest popularna na polskim rynku – podobne w swojej ofercie ma Tołpa oraz Pat&Rub.
Cena tego produktu to 28 zł za 30 ml. W Glossybox umieszczono pełnowymiarowy produkt.
3. CUKROWY PEELING DO CIAŁA TOPAZ GLAMOUR YASUMI
Cóż mogę napisać? Otrzymałam w Glossyboxie bardzo przyjemnie pachnącą i ładnie zapakowaną miniaturkę tego produktu. Kosmetyk działa jak każdy peeling – złuszcza i wygładza skórę. Atutem są z pewnością walory zapachowe. Szkoda tylko, że jest go tak mało… :).
Internautki chórem wręcz skarżyły się na blogach, że otrzymały „otwarte pudełko” lub „oderwane sreberko” kryjące peeling. To jest oczywiście bzdura – próbki były dzielone ręcznie (tak sądzę), tak samo sreberka były prawdopodobniej przymocowywane manualnie, bez kleju. Ot, cała zagadka. Rozśmieszyło mnie oburzenie blogerek.
Polecam ten peeling (w wersji pełnowymiarowej) jako ekskluzywny prezent dla bliskiej osoby.
4. ORGANICZNY KREM DO CIAŁA KARITE EXOTIQUE marki LOVE ME GREEN
Glossybox zaoferował swoim subskrybentkom miniaturkę tego kremu.
Zapach (oraz pochodzenie!) tego kosmetyku na mojej skórze pozwala mi myśleć, że jestem elegancką kobietą, mieszkającą w międzywojennym Paryżu. Ponadto szybko się wchłania i daje efekt natychmiastowego nawilżenia.
5. NAWILŻAJĄCA EMULSJA DO STÓP marki CHARMINE ROSE
To zdecydowanie mój ulubiony kosmetyk z tego „pudełka” i bardzo żałuję, że był (ja już go zużyłam!) tylko miniaturką.
Nigdy nie używałam tak skutecznego kremu do stóp – jest „lekki”, szybko się wchłania, działa jak „opatrunek” na podrażnioną i przesuszoną skórę, a co najważniejsze – likwiduje problem, a nie tylko zalecza go jak większość kremów. Polecam, polecam, polecam.
W Glossyboxie znalazłam również pięć cudnych, kolorowych gumek do włosów oraz dwie zniżki po 40 zł – jedna na zabieg w Yasumi a druga do sklepu Love me Green.
Wiem, że subskrybentki narzekały na to wydanie Glossyboxa, ale ja jestem z niego bardzo zadowolona. Trafił w moje aktualne potrzeby. Mam jednak nadzieję, że kolejna edycja będzie wypełniona… kosmetykami do makijażu!
A Wy co sądzicie o kwietniowym Glossyboxie?
...