Ta, którą nigdy nie byłam – Majgull Axelsson
Matka wołała na nią Mary, a ojciec Marie, więc nie wiedziała, jak naprawdę ma na imię. Kiedy poznała swoich przyjaciół na całe życie, Klub Bilardowy Przyszłość, przyjęła, że nazywa się MaryMarie. Jako zjednoczona, podwójna tożsamość wyszła za mąż, została redaktor naczelną szwedzkiej gazety, a później ministrem w rządzie. Dopiero wypadek ukochanego Sverkera, który skręcił kark zdradzając ją z prostytutką doprowadził kobietę do rozdzielenia swojej dualnej jaźni. Od tej pory Mary żyje, kiedy Marie śpi, i vice versa. A ich losy rozbiegają się w jednym punkcie tworząc dwa zupełnie inaczej toczące się życia.
Majgull Axelsson, szwedzka pisarka i dziennikarka znana jest już polskim czytelnikom z wydanych przez WAB powieści “Daleko od Niflheimu” i “Kwietniowej czarownicy”. Jej prozę charakteryzuje wnikliwa analiza psychologiczna bohaterów i delikatny realizm magiczny. „Ta, którą nigdy nie byłam” zawiera oba te elementy. Sylwetki wszystkich postaci Klubu Bilardowego Przyszłość, ale też oddzielnie Mary i Marie przedstawione są bardzo szczegółowo, tak, że czytelnik może nawet wyobrazić sobie, jak każdy z bohaterów zareaguje w prezentowanych sytuacjach. Magia w powieści jest tak subtelna, że można ją traktować jako metaforę. Bo może Mary lub Marie naprawdę śpi, a odmienne życie tej drugiej nie dzieje się na jawie? Książkę Axelsson czytało by się doskonale i bez wątku tego specyficznego rozdwojenia jaźni, bo samo życie romantycznie niewiernego Sverkera, lirycznie zdystansowanego Torstena, czy kochającej mimo wszystko MaryMarie wciąga, szokuje i dostarcza tematów do głębszych przemyśleń.
Obok rewelacyjnie skrojonej fabuły, stanowiącej tło dla psychoanalizy zagubionych dorosłych ludzi, „Ta, którą nigdy nie byłam” wzbogacona jest wysokim językiem, wyraźnym skandynawskim klimatem i urozmaiconą formą, dzięki której niemal każda strona pozwala nam spojrzeć na wszystko z nieco innej perspektywy.
„Ta, którą nigdy nie byłam” nie męczy swoją głębokością, choć prozą lekką wcale nie jest. Wymaga od czytelnika pewnego skupienia, ale nagradza go za to estetyczną i intelektualną przyjemnością.
Obok rewelacyjnie skrojonej fabuły, stanowiącej tło dla psychoanalizy zagubionych dorosłych ludzi, „Ta, którą nigdy nie byłam” wzbogacona jest wysokim językiem, wyraźnym skandynawskim klimatem i urozmaiconą formą, dzięki której niemal każda strona pozwala nam spojrzeć na wszystko z nieco innej perspektywy.
„Ta, którą nigdy nie byłam” nie męczy swoją głębokością, choć prozą lekką wcale nie jest. Wymaga od czytelnika pewnego skupienia, ale nagradza go za to estetyczną i intelektualną przyjemnością.
...