Ostatni odcinek opowiadania!
19
Zrozumiałam jedno. Że wejście do piekła leży między dwoma wzgórzami rozkraczonych, kobiecych ud, zbiegających się w tropikalnym, gorącym gąszczu. W jego głębi leży wąska jama - ociekająca sokami , buchająca gorącem i specyficznym zapachem. Jej ścianki zwierają się w drżącym skurczu. Po drodze do piekła umieszczone są bilboardy z napisami: "Witamy w Piekle. Populacja: wciąż rosnąca." lub "W Piekle przeżyjesz rozkosz." To jest pierwszy i ostatni krąg piekielny. Faceci do tego piekła dążą, a kobiety noszą je w sobie. Zrozumienie tego faktu oznaczało dla mnie wejście w dorosłość, w tę grę, w której kobieta od początku stoi na pozycji przegranej. Szczególnie kobieta wśród takiego towarzystwa, jakie tworzą żeglarze regatowi, czy Marynarka Wojenna, w świecie "himenów". W ich świecie pozycja kobiety zależy od tego, jak swoim "piekiełkiem" zadysponuje. Jeżeli z niego nie skorzysta - trudno jej będzie cokolwiek zyskać, może nic. Jeżeli skorzysta - nie wiadomo, czy zyska, ale bardzo łatwo może stracić. Zrozumienie tego ostatniego faktu nie zawsze jest proste. Szczególnie dla dorastającego dziecka, które nagle znalazło się w sytuacji niezupełnie dziecinnej.
Kochałam nadal B., ale wiedziałam, że nie mam szans go odzyskać. Był chłopcem - układy czysto seksualne na szczęście wciąż go przerażały. Problem w tym, że trudno o porozumienie między dwojgiem dzieci, które zaczęły od zabawy w dorosłych.
Stanęłam przed bardzo konkretnym dylematem - stracić wszystkie możliwości i pozostać poprzestającym na marzeniach dzieckiem, czy też po raz kolejny skoczyć na głęboką wodę. Stać się dorosłą (jak pojmowałam ten ewentualny krok) i wejść w świat męskiej, twardej gry.Nie zauważyłam tylko tego, że w ten sposób zacznę grać według ich zasad, czego tak bardzo chciałam przecież uniknąć.
Trudno określić, czym był dla mnie ten zmasowany atak, który mimo wszystko poruszył pokłady tłumionych od pewnego czasu emocji. Miałam w sobie chaos, cuchnące wewnętrznymi wyziewami ludzkiego ciała bagno, które bardzo łatwo potrafi wciągnąć. Uznałam, że oto nadszedł moment, w którym życie pozbawiło mnie złudzeń. W którym nie mogę być już chowającym się za nierozumiejącym uśmiechem, dzieckiem.
20
An., koleżanka ze szkoły, wyciągnęła mnie na piwo. Musiała się wygadać - kłóciła się ostatnio z chłopakiem i postanowiła przelać na mnie trochę swojego żalu, na wypadek, gdybym nie miała własnego i musiała uzupełnić zbiorniki goryczki. Nie słyszałam jej właściwie. Byłam prawie głucha. Ekran w moich oczach odwrócił się do wewnątrz. Oglądałam nieustającą projekcję moich wspomnień i strzępków myśli. Były jak rozrzucone puzzle, które usiłowałam ułożyć.
- Oleńko, co ci jest, jesteś jakby nieobecna… - An. chyba zauważyła, że nie obdarzałam jej zbyt wielką uwagą.
- Nie mów do mnie "Oleńko". Tak mówi do mnie tata i faceci, którzy mają ochotę mnie zerżnąć.
- Uuuuch! Ostro powiedziane. - umilkła, też nie zwracała na mnie większej uwagi, zajęta swoim własnym "filmem". Odezwała się dopiero po dłuższej chwili.
- Powiedz mi, czego właściwie chcą faceci?
- Jak to, An.? Nie wiesz? Cipki, która będzie dla nich wystarczająco wilgotna. - wypaliłam.
- Ola!… Ale tak właściwie, to co im po lasce, która będzie się puszczać na każdej imprezie?
- Oj… Ona musi być wystarczająco wilgotna tylko dla tego jednego jedynego faceta. No i oczywiście nie może stawiać zbyt dużych wymagań. Facet może ją kochać, troszczyć się o nią, dbać aby była szczęśliwa. Jako dowód miłości nie potraktuje, jak kobieta - seksu, ale wierność. I to tylko dlatego, że będzie wiedział, ile to dla niej znaczy. Bo tak naprawdę, to wpakowanie każdej innej, nie zrobi mu różnicy.
- Ależ ty się zrobiłaś dosadna. Nigdy wcześniej taka nie byłaś.
- A co? Mam mówić o kwiatkach i pszczółkach? Jeżeli chcesz wypowiedzieć jakaś swoją prawdę, mów wprost. Nie owijaj w bawełnę wymyślonych historyjek i teoretycznych ujęć, bo tylko zaciemniasz obraz. Życie jest najlepszą metaforą samego siebie.
21
I stałam się dorosła. Ona - ta kobieta, którą w sobie odkryłam, czy ja? A może my obie, na raz. Może jesteśmy dwie, choć jestem tylko jedna? Co się dalej stało - to było na początku. I teraz jest na końcu. Na wieki, wieków, amen?
22
Poszłam na lekcję śpiewu, do mojej koleżanki, do teatru. Od pewnego czasu chodziłam w ciemnych okularach, mówiąc, że mam zapalenie spojówek.
Nauczyciel pouczał swoją grupę:
- Na końcu tej piosenki jest murmurando. Musicie je podkreślić, w nim zawarta jest cała prawda. W tym, co przemilczane, w tym, czego być może nie da się powiedzieć. Trzeba zrozumieć. Więc murmurando - do wyciszenia.
Burdel zrobił ze mnie dziwkę, więc ja ze światem już nic nie zrobię.