Zresztą są to tylko drzemki, przerywane kategorycznym wzywaniem swoich „pielęgniarzy” do łóżka co kilka godzin, co w konsekwencji powoduje kapitulację całej rodziny i stworzenie stałych dyżurów na wojskowym materacu przy jego łóżku. Po trzech dniach dom przeistacza się w szpital, w którym jedyną przytomną osobą jest pani od sprzątania, która akurat w czwartek z rana wpada rześka, by co nieco uprzątnąć. Zaczyna od „zwłok” zmęczonych rodziców i dziadków, a kończy pracę na zabawie w koniki hiperenergicznego i wypoczętego po chorobie Jasia, który siedzi jej na grzbiecie i pogania do szybszego galopu. Jak przeżyć chorobę dziecka i nie zwariować? Choroba małego dziecka wiąże się z reorganizacją całego systemu rodzinnego. Reakcja na przykre dolegliwości jest silniejsza u dziecka niż u dorosłego, bo w oczywisty sposób łamie podstawą zasadę przyjemności rządzącą jego życiem i jednocześnie wiąże się z doświadczaniem bólu, do którego dziecko nie jest przyzwyczajone, a więc nie umie sobie z nim radzić. Towarzyszy temu wiele negatywnych emocji, takich jak lęk, niepokój, złość, które zwrotnie potęgują ból.
Dziecko, które boli główka i z tego powodu marudzi i płacze - w konsekwencji głowa boli jeszcze bardziej. Jednocześnie im mniejsze dziecko, tym niższy poziom rozumienia tego, co się z nim dzieje. Umiejętność umiejscawiania źródeł bólu i pojmowania schematu chorowania pojawia się wraz z rozwojem poznawczym i emocjonalnym. Dopiero w okresie około 2 roku życia u dzieci pojawia się zainteresowania przedmiotami związanymi z leczeniem, a od wieku przedszkolnego ich uwaga kieruje się wokół samego chorowania i jego przyczyn, co często odtwarzają w fikcyjnej zabawie w doktora. W ten sposób próbują zrozumieć skomplikowany i lękotwórczy temat choroby.
Dzieci mają ambiwalentny stosunek do choroby, bo z jednej strony wiąże się ona z konkretnymi awersyjnymi bodźcami, takimi jak niedobre lekarstwa, lekarz i ból, a z drugiej z nietypową sytuacją w domu, gdzie uwaga jest wyłącznie skierowana na nie, co jest miłe i pozytywne. Dziecko, które choruje, doświadcza jednak przewagi emocji negatywnych, takich jak lęk, napięcie, rozdrażnienie, złość, smutek. Często reaguje wycofaniem, wzmożoną płaczliwością, brakiem zainteresowania otoczeniem, a także silnym pobudzeniem i nieposłuszeństwem. Trudno mu jednocześnie pojąć, co się z nim dzieje, a więc kontrolować swoje zachowanie. W konsekwencji w jednej minucie zamienia się w rozwrzeszczanego wampirka, a za chwilę w apatycznego i śniętego aniołka.
Trzeba pamiętać, że choroba to także… nuda. A nuda jest największym wrogiem dziecka. Więc czas chorowania to czas wzmożonej aktywności twórczej rodziców i opiekunów.
Kiedy wyczerpie się repertuar bajek i gier, rodzice mają szansę spędzić czas z dzieckiem… inaczej niż zwykle. To wyjątkowy czas, w którym można więcej czytać, słuchać, rozmawiać, opowiadać sobie wymyślone historie, oglądać zdjęcia, wyczarować z małego łóżeczka bajkowe łoże i wreszcie być z dzieckiem blisko i dużo. Choroba nie musi kojarzyć się dziecku tylko z bólem, ale także z czułością i wzmożonym zainteresowaniem jego rodziców, większą ich aktywnością i niekonwencjonalną zabawą. W takich rodzinach dzieci potrafią stwierdzić, że chorowanie jest świetne, bo wtedy mają swoich rodziców na wyłączność, a ich dom zamienia się w krainę zabawy, a nie zimny szpital
-=-
NOWOŚĆ! junior-angin to tabletki na gardło dla dzieci, które chronią błonę śluzową jamy ustnej i gardła, szczególnie przy bólu gardła. Zawarty w preparacie porost islandzki powleka podrażnioną błonę śluzową ochronną warstwą, która zapobiega przenikaniu drobnoustrojów chorobotwórczych. Jego naturalne substancje łagodzą podrażnienia i przyspieszają regenerację błony śluzowej jamy ustnej i gardła. Pozostałe składniki – cynk i pantotenian wapnia – służą jako kompleks pielęgnująco-ochronny dla błony śluzowej. Dodatkowo cynk wykazuje działanie wspomagające system odpornościowy organizmu. Tabletki junior-angin mają przyjemny truskawkowy smak. Są przeznaczone dla dzieci od 4 roku życia.