Czy zastanawialiście się kiedyś bez którego zmysłu moglibyście się obejść? Nie widzieć, nie słyszeć, nie móc dotknąć, nie smakować czy nie czuć? Zazwyczaj na pytanie to odpowiadałam pewnym stwierdzeniem, że mogłabym żyć nie czując żadnego zapachu. Tylejest odoru i smrodu na świecie! Po lekturze „Pachnidła” jestem w kropce i nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, bo z całą pewnością nie chciałabym utracić powonienia. Jan Baptysta Grenouille urodził się w XVIII wieku i nie wydzielał żadnego zapachu. W niemowlęctwie nie można było poczuć typowego dla bobasów zapachu, nikt nigdy nie poczuł od niego potu, nigdy nie wydzielał feromonów. Przewrotny los obdarzył go za to olkaforycznym geniuszem, w swej głowie i pamięci gromadził niezliczone ilości zapachów, posiadał węch absolutny, choć wielu zapachów nie potrafił nawet nazwać. Swój niepospolity talent wykorzystywał w branży perfumiarskiej. Grenouille posiadał jedno marzenie, które stało się motorem jego działań - pragnął stworzyć pachnidło doskonałe. Na drodze ku jego spełnieniu dopuścił się zbrodni. Wszystko to miało pomóc zakompleksionemu karłowi urodzonemu na targu rybnym stać się w pełni człowiekiem i ...pachnieć. Pachnidło doskonałe miało być utrwalonym zapachem człowieka, mieszanką zapachu skóry, włosów, ubrań i wszystkiego, co napotyka się co dzień. Suskind w niezwykle absorbujący sposób opisał nie tylko dążenie do pełni człowieczeństwa, dążenie do ogólnie przyjętych kanonów i kryteriów, ale również XVIII- wieczny Paryż. Ujął pełnię życia tego centrum mody i elegancji, wszystkie jego barwy, gwar codzienności i przede wszystkim zapachy. Percepcyjne ujęcie świata głównego bohatera, a co za tym idzie, choć na chwilę świata czytelnika, ogranicza się do jednego zmysłu – powonienia. „Pachnidło” jest bestsellerem od lat, doczekało się przekładu na 46 języków oraz ekranizacji w reżyserii Toma Tykwera. Film niezwykle wiernie odzwierciedla klimat ówczesnego Paryża, wiernie oddaje klimat książkowy. Grenouille filmowy, podobnie albo i bardziej sugestywnie niż filmowy, uwodzi widza w taki sam sposób, jak mieszkańcow Grasse. Nie sposób opowiedzieć się całkowicie przeciw niemu, mimo że jest wielokrotnym mordercą. Mnie osobiście Grenouille ujmuje, po części pasją, po części swym geniuszem graniczącym z szaleństwem i obłędem, po części...może...pachnidłem? Polecam gorąco!