Stare angielskie przysłowie mówi, że po drugiej stronie płotu trawa jest zawsze bardziej zielona. Pociąga nas to, co rozbudza emocje, jest inne i egzotyczne. Obcokrajowcy są tego kwintesencją: ich temperament, kultura i język są wabikami, którym trudno się oprzeć. Kwiaty, uśmiech, seksownie wyszeptane "Hola, chica" A jak z kolei oczarować ich?
Gdy brak słów wystarczy dzikość serca
Jeden z wątków kultowego już filmu „To właśnie miłość” pokazuje uczucie, jakie rodzi się pomiędzy piękną Portugalka a brytyjskim pisarzem. Pomimo tego, że mówią w innych językach, potrafią się sobą zafascynować. Wykorzystując bogaty język gestów budują wzajemne zaufanie, które jest przecież podstawą każdego związku...
Jak pokazuje praktyka, nie trzeba znać języka, by uwodzić słowami. Tę tezę potwierdza Tomasz Hubert, z firmy Gstpc, zajmującej się usługami tłumaczeń telefonicznych. - Mieliśmy przypadek, gdy zadzwoniła do nas kobieta z krakowskiego pubu. Była w panice, ponieważ podszedł do niej wściekły Francuz, machał rękami i krzyczał na barmana, a na nią spoglądał spode łba. Okazało się, że mężczyzna już godzinę temu zamówił szampana i poprosił kelnera, aby ten zaprosił damę do stolika. Czekając czuł się jak idiota i wybuchnął. Nasz tłumacz przez telefon załagodził sytuację. Później już nie był potrzebny, bo para porozumiewała się bez słów. Przecież polsko – francuska namiętność ma wielkie tradycje...Pamiętajmy, że Maria Leszczyńska była francuska królową, Maria Walewska ukochaną Napoleona, a hrabina Ewelina Hańska największą miłością Balzaka.
Okazuje się, że miłośnicy turystyki matrymonialnej coraz częściej doceniają dobrodziejstwa tłumaczeń telefonicznych. Tego typu tłumaczenia są lubiane także przez samych tłumaczy. - Takie sytuacje to dla nas ciekawa odskocznia od tłumaczeń biznesowych, jakie robimy zazwyczaj – dodaje Paweł Kowal tłumacz języka włoskiego.
Prywatny słownik
Partner obcokrajowiec to dar od losu dla kobiet ciekawych świata i ambitnych. Jeśli nie boimy się różnic i jesteśmy wystarczająco otwarte, tego typu znajomość będzie dla nas nie tylko błądzeniem po nagim hiszpańskim torsie, ale także wycieczką do świata nowej kultury, literatury i kuchni. Angielskie śniadanie, oryginalna hiszpańska paella czy niemieckie sznycle w chmielowej panierce to rarytasy, które czekają na Polki umawiające się z obcokrajowcami. - Kiedy poznałam Stevena, w ogóle nie mówiłam po angielsku. Nasza pierwsza rozmowa przypominała dialog głuchego ze ślepym. Przy drugim spotkaniu Steven podszedł do mnie, a ja speszona powiedziałam że nie znam angielskiego. Wtedy przypomniał mi, że rozmawialiśmy wcześniej. Byłam zgubiona, ale jednocześnie bardzo ciekawa kim jest ten mężczyzna - śmieje się Justyna, Polka od 5 lat mieszkająca w Anglii. - Teraz mam swój własny, prywatny słownik i dzięki niemu mówię biegle po angielsku - dodaje.
Więcej niż parole, parole, parole...
Nie ukrywajmy jednak, że związek z cudzoziemcem to namiętny, ale często przelotny romans. Może dlatego bywa tak intensywny. Obie strony wiedzą przecież, że ich czas jest policzony. - W takich sytuacjach sprawna komunikacja ma szczególne znaczenie. Romans podczas zagranicznej podróży to już właściwie codzienność. Wymiana kulturowa, także w wymiarze matrymonialnym, to już standard w nowoczesnych społeczeństwach – przekonuje Tomasz Hubert. Niejednokrotnie w tym tkwi cały urok, że nasz dziki Rosjanin lub enigmatyczny Niemiec to tylko niebieski ptak błądzący po polskim niebie. Jak śpiewała Dalida w piosence z Alain'em Delonem, jego czułe słowa, pełne słodyczy były tylko rzucane na wiatr...
Nikogo nie namawiamy do porzucania wiernych polskich mężczyzn. Nasi chłopcy uczą się coraz szybciej i potrafią mile zaskakiwać. Choć może są odrobinę rozpieszczeni naszą wspaniałością... Dlatego mieszane związki to ciekawa odskocznia, a niekiedy wielka namiętność i szkoła życia. Współczesna Europa powinna się jednoczyć, także w ramach ars amandi.