Przedwiośnie to jeden z najtrudniejszych okresów dla naszego organizmu. Czujemy się zmęczeni, rozbici, rozdrażnieni, a nasze ciało instynktownie domaga się promieni słonecznych oraz witamin, które staramy się mu dostarczyć jedząc pierwsze sezonowe warzywa.

Po okresie zimowym, spragnieni świeżych jarzyn, bardzo często bez głębszego zastanowienia sięgamy po różowiutkie i idealnie wyglądające rzodkiewki, okrągłe i jędrne pomidory, rozłożystą sałatę czy dorodny szczypior. Tak zwane nowalijki jednak mają zarówno swoich zwolenników jak i przeciwników. Stronnicy utrzymują, że pierwsze sezonowe warzywa sprowadzane są z cieplejszych krajów, w których warunki do wzrostu tych właśnie gatunków są optymalne, dlatego w ich przypadku nie trzeba stosować pestycydów oraz sztucznych nawozów. Oponenci natomiast twierdzą, że nowalijki, pochodzące z krajów o cieplejszym klimacie stanowią niestety niewielką część naszego rynku spożywczego. Większość ,,sezonowych” warzyw hodowana jest w szklarniach, a ich wzrost wspomagany jest szkodliwymi związkami, takimi jak azotany, azotyny, ołów, kadm, rtęć, miedź, ołów oraz środki ochrony roślin. Nie znaczy to oczywiście, że powinniśmy całkowicie unikać wiosennych warzyw. Powstrzymajmy się jednak od kupowania tzw. ,,pierwszego rzutu” nowalijek. Dobrym pomysłem jest także zwracanie uwagi na rozmiar oraz ich nienaturalne walory estetyczne. Idealnie okrągłe i czerwone pomidory lub monstrualnych rozmiarów rzodkiewka świadczy raczej o genetycznej modyfikacji niż wyjątkowej sile wzrostu warzywa. Bardzo często jednak ulegając pokusie kupna nowalijek, przygotowani musimy być na smakowe rozczarowanie. Większość wczesnych warzyw bowiem praktycznie nie ma smaku, nie mówiąc o bogactwie wartości odżywczych.
Zamiast więc sięgać po pierwsze sezonowe warzywa, poświęćmy nieco więcej czasu na wyhodowanie swoich własnych nowalijek. Szczypiorek, kiełki, czy pietruszka z ,,parapetowej uprawy” dostarczą nam o wiele więcej radości i witamin. A jeśli ich uprawę przekażemy naszym pociechom, dodatkowo zaliczą one lekcję odpowiedzialności, mogącą być dobrym startem w negocjacjach o własnego zwierzaka – przyznaje Renata Łuczyńska - Bogusz, Brand Manager marki Crispy Natural. W naszym społeczeństwie pokutuje błędne przekonanie, że wiosną nie powinno się jeść na przykład, suszonych warzyw i owoców. Lepiej iść na targ i kupić monstrualnego, ale świeżego przecież ogórka niż zjeść w pełni naturalnego, lecz suszonego pomidora.. Chociaż paczka suszonych pomidorów Crispy Natural dostarczy więcej składników odżywczych niż cały kilogram apetycznie wyglądających, spryskanych pestycydami nowalijek.– dodaje.
Oczywiście nie znaczy to, że nie powinniśmy w ogóle ich spożywać. Róbmy to jednak z głową pamiętając, że nasza cierpliwość już za kilka tygodni zostanie wynagrodzona smakiem prawdziwych warzyw oraz solidnym zastrzykiem wiosennych witamin.