W 2019 roku ludzkość odkrywa lek, który czyni ich nieśmiertelnymi. No, może nie do końca. Co prawda nikt już się nie starzeje, wciąż można jednak zginąć pod kołami ciężarówki albo zwyczajnie umrzeć na raka wątroby.


Do tego wieczne życie ma tylko jedną oczywistą zaletę... i całą masę wad. Wiesz, że wieczna młodość oznacza, że już zawsze będziesz miała okres? Nigdy nie przejdziesz na emeryturę. No i poważnie zastanowisz się, zanim na ślubnym kobiercu przyrzekniesz komuś, że nie opuścisz go aż do śmierci – to może potrwać naprawdę bardzo, bardzo długo.

Drew Magary jest wyśmienitym pisarzem. To jego pierwsza powieść, ale autor opowiada tę historię z niezwykłą maestrią.
BoingBoing

Nieśmiertelność była wcześniej opisywana w wielu powieściach, nigdy jednak w taki sposób.
Fantasy & Science Fiction

Wizja przyszłości i rozwoju nauki zawarta w powieści Magary’ego jest niezwykle realistyczna.
The New York Press

Fantastyka naukowa najlepszej próby, opisująca realistyczną wizję przyszłości i jednocześnie zgłębiająca ludzką naturę.
Blogcritics

Jeżeli planujecie przeczytać tylko jedną książkę w tym roku, radzę, aby to była „Nieśmiertelność...”. Gorąco polecam.
Graeme’s Fantasy Book Review

Drew Magary
Amerykański pisarz, bloger sportowy i dziennikarz, publikował na łamach między innymi „Maxima”, „GQ”, „Playboya”, „New York Magazine”, „Rolling Stone’a” i „Penthouse’a”, współpracował z Comedy Central i ESPN. Jego pierwsza książka, „Men with Balls”, ukazała się w 2008 roku, w trzy lata później wydał debiutancką powieść – „Nieśmiertelność zabije nas wszystkich”.


Fragment:
W dzieciństwie uważałem religię za rodzaj ubezpieczenia na wypadek śmierci. Tak ją przedstawiali telewizyjni kaznodzieje. Lepiej wierzyć w Boga, niż nie wierzyć, ostrzegali, tak na wszelki wypadek. Istnieje przecież możliwość, że staniemy u wrót Raju jako niewierzący i uświadomimy sobie, iż to chrześcijanie mieli przez cały czas rację. Była to bardzo pomysłowa argumentacja. Sprawiła, że niemal zacząłem chodzić do kościoła. Nigdy co prawda nie poszedłem, ale jednak.
Zastanawiam się, czy teraz można uznać lekarstwo za ubezpieczenie na wypadek religii. Co jeśli papież się myli? Gdybym zrezygnował z kuracji i umarł w wieku siedemdziesięciu lat, by zadowolić nieistniejącego Boga, poczułbym się jak skończony frajer. Nie lepiej przeżyć jeszcze kilka tysięcy lat, tak na wszelki wypadek?
Zapewne w końcu się tego dowiem. W jakimś bardzo, bardzo odległym końcu. Do przyjęcia lekarstwa zostało mi jeszcze dwanaście dni.