Jesienią dotyka nas senność, łatwiej się rozdrażniamy i zdecydowanie więcej czasu zajmują nam codzienne obowiązki. Energia, która wcześniej pozytywnie nakręcała nas do pracy, teraz ulatuje z błahych powodów. Dla zabicia czasu i doładowania baterii zaczynamy jeść. Masa ciała rośnie proporcjonalnie do ilości ubrań, którą musimy na siebie włożyć. Paradoksalnie jest nam na rękę, że nie musimy pokazywać ciała, z którego jeszcze latem byliśmy bardziej niż zadowoleni. Dlaczego tak się dzieje? Przecież nie jemy więcej niż w latem, a jednak to wszystko mimowolnie się odkłada.
,,W okresach jesienno-zimowych w sposób naturalny spada nasza odporność, a brak słońca i obniżona temperatura wzmagają głód. To reakcja organizmu, której nie należy lekceważyć,
a wręcz powinno się jej podporządkować. Obawa przed wysokokalorycznymi produktami to jedno, ale nie dostarczając odpowiednich produktów do organizmu zwiększamy prawdopodobieństwo przeziębienia albo nawet grypy” - ocenia Marcin Sipa, współwłaściciel ZPC Brześć, producenta zdrowej polskiej żywności.
Złoty środek
Nie chodzi tu bynajmniej o zapychanie się batonami, żelkami i całą gamą niezdrowych, chemicznych tworów, które powodują tycie. Warto spróbować czegoś równie kalorycznego
i sycącego, ale zarazem bez chemicznych dodatków. Jesienią oraz zimą, utrzymywanie stałej porcji energii jest niezbędne. Posiłek nie kończy się na jednym lub dwóch daniach, bo szybko nachodzi nas ochota na przekąskę. Warto wtedy sięgnąć po żywność, która dostarczy energii, ale nie zaszkodzi zdrowiu. Do kawy lub herbaty w jesiennej wieczory nadaje się słomka ptysiowa. Nie jest przeraźliwie słodka, małe kawałki ułatwiają spożycie i dzielenie się nią wraz z przyjaciółmi. Jedzenie jej przypomina spożywanie winogron, nie zauważamy kiedy się kończą i ze zdziwieniem otwieramy puste opakowanie.
Skład produktu? Nie znam się
Oddzielną sprawą jest to z czego składają się smakołyki, którymi w jesienne wieczory zajadamy się bez opanowania. Sztuczne barwniki i konserwanty które w ogromnych ilościach występują we wszystkim co spożywamy mają sprawić, że produkt będzie korzystniej wyglądał, lepiej smakował i postoi dłużej. „Warto zapoznać się z treścią etykiety produktu. Jeśli znajdziemy tam literkę E i trzy cyfry to znak ostrzegawczy. Oczywiście nie każdy z nich jest równie szkodliwy. Część określa barwniki, część utleniacze, konserwanty lub inne substancje stabilizujące, zapachowe. Zawsze są to jednak substancje chemiczne, które wpływają na nasz organizm” - mówi Marcin Sipa, współwłaściciel ZPC Brześć.
Proste rozwiązanie
Gdy już prześledzimy produkt pod kątem zawartości substancji konserwujących dochodzimy
do wniosku, że trudno znaleźć takie, które z jakichś przyczyn nie są wspomagane chemicznie.
Nie znaczy to, że takie wyroby nie istnieją – wręcz przeciwnie, i można swobodnie zaopatrzyć się w nie na jesień oraz zimę. Zamiast kupować gotową zupkę lepiej postarać się o naturalne składniki i samemu zgotować sobie pyszny posiłek. Co w momencie, gdy nie mamy na to czasu, a przychodzi ochota np. na coś słodkiego i pożywnego? Kupmy produkt, do którego będziemy mieli pewność, że jest zrobiony z naturalnych składników i bez dodatków chemicznych. Taki, którym poczęstujemy gości przygotowując ciepłą rozgrzewającą herbatę lub kawę. Smaczny, syty i zdrowy.