Beauty Day to dla mnie nie cały dzień, lecz raczej wieczór – z kolacją w postaci ulubionych słodyczy; wyklucza to jednak jakiekolwiek sprzątanie. Dlatego do tej pory nie używałam soli do kąpieli. Ostatni egzemplarz był drogi, pięknie pachnący i… zostawiający mnóstwo zeschniętych listków w wannie. Od tego momentu powiedziałam soli: „nie”. Jak po słodkim „obżarstwie” i zabiegach upiększających można czyścić wannę? To wykluczone.
Postanowiłam wypróbować „Peruwiańską sól do kąpieli” firmy Bielenda z przekory – jeśli i ona się nie sprawdzi, recenzja będzie druzgocąco niekorzystna dla produktu! A co się okazało?
Przede wszystkim (choć dowiedziałam się tego na końcu) ta sól nie brudzi wanny. Ani nie farbuje. Rozpuszcza się w wodzie, a na skórze zostawia uczucie „śliskości”. Ładnie pachnie. Wydaje się być mało wydajna, ale wystarcza na zadziwiająco długo. Opakowanie mogłoby mieć inny kształt – wysypywanie soli jest niewygodne. Cena? Korzystna.
I wiecie co? Poczułam się zrelaksowana, kiedy jej użyłam – to chyba najważniejsze, prawda?