Jack St. Bride, nauczyciel w prywatnej szkole dla dziewcząt, nie ma innego wyjścia – musi całkowicie zerwać ze swoim dawnym życiem, które legło gruzach z powodu zakochanej w nim uczennicy. Szukając miejsca, w którym mógłby się ukryć i pogrzebać przeszłość, trafia do sennego miasteczka Salem Falls w Nowej Anglii.
Powrót do nauczania nie wchodzi w grę, zostaje więc pomywaczem w małej restauracji należącej do Addie Peabody. Wkrótce między właścicielką a skromnym, bezpretensjonalnym Jackiem rodzi się uczucie. Niestety, w sielskim miasteczku mieszka też czwórka skrywających mroczne tajemnice nastolatek, które obierają sobie Jacka za cel niecnych knowań. Rozpętuje się współczesne polowanie na czarownice i Jack po raz kolejny musi walczyć z wymiarem sprawiedliwości oraz z uprzedzeniami.
Autentycznie niepokojąca, niezwykle oryginalna – Publishers Weekly
JODI PICOULT - (ur. 1966 r.) studiowała nauki humanistyczne na Uniwersytecie Princeton i pedagogikę na Uniwersytecie Harvarda. W 2003 roku otrzymała nagrodę New England Book za całokształt twórczości. Jest autorką czternastu powieści, m.in.: „Bez mojej zgody”, „Zagubiona przeszłość”, „Świadectwo prawdy”, „Jesień cudów” i „Dziesiąty krąg”. Łączny nakład jej książek na świecie (w ponad 40 krajach) to 7 milionów egzemplarzy. Powieści Jodi Picoult przetłumaczono dotychczas na 30 języków.
www.jodipicoult.com.
Fragment:
Charlie aż podskoczył na odgłos trzasku raptownie otwieranych drzwi biura. Na progu, kipiąc z wściekłości, stał ich miejscowy zarejestrowany kryminalista, Jack St. Bride. Krok za nim podążała sekretarka Charliego.
- Przepraszam szefie. – Wzruszyła ramionami. – Prosiłam, żeby pan zaczekał, ale…
- Nie ma o czym mówić, zajmę się sprawą. Panie St. Bride, czy zechciałby pan usiąść? – Charlie wskazał na krzesło stojące naprzeciwko biurka, jakby miał przed sobą najzwyklejszego interesanta, a nie człowieka, który aż parował z gniewu. – Doskonale. A teraz proszę mi powiedzieć, co mógłbym dla pana zrobić.
- Wszyscy wiedzą – odparł St. Bride zduszonym głosem.
Charlie nawet nie próbował udawać, że nie zrozumiał sensu jego słów.
- Rejestr skazanych za przestępstwa seksualne jest dostępny dla wszystkich. Jeżeli któryś z mieszkańców chce sprawdzić, kto w nim widnieje, nie mam wyjścia, muszę udzielić takiej informacji.
- Ilu?
- Jak to ilu? – powtórzył Charlie.
- Ilu mieszkańców poprosiło o udostępnienie rejestru od czasu, gdy pojawiło się tam moje nazwisko?
- Nie jestem upoważniony do…
- Bardzo proszę, żeby mi pan powiedział.
Charlie zagryzł usta i wbił wzrok w rysę biegnącą przez całą długość sufitu, przywodzącą na myśl kontury górskich szczytów, odbijających spektakularnie od czystego nieba.
- Nikt, o ile mi wiadomo.
- Właśnie. Nikt nie miałby pojęcia, że moje nazwisko figuruje w takim rejestrze, gdyby nie aktywność jednego z pańskich funkcjonariuszy.
Detektyw potarł mocno nasadę nosa. A niech diabli porwą tego Wesa!
- Na naszym posterunku wypracowaliśmy określone procedury postępowania, panie St. Bride. Dlatego zawsze przeżywam drobne rozczarowanie, gdy się dowiaduję, że któryś z pracowników ich nie dochował.
- Rozczarowanie… - Jack się wpatrywał przez chwilę w swoje kolana, a kiedy podniósł wzrok, Charlie zauważył, że podejrzanie błyszczą mu oczy. Nie umiał zdecydować, czy były to łzy, czy bezsilna furia, i wcale nie miał ochoty tego dochodzić. – To pańskie drobne rozczarowanie może mi zrujnować życie.
Charlie z trudem się powstrzymał od poruszenia zasadniczej kwestii: jeżeli ktoś zrujnował życie Jackowi St. Bride’owi, to tylko on sam.
- Bardzo mi przykro, ale nie jestem w stanie zapobiec szerzeniu się plotek.
- A jest pan w stanie zapobiec aktom wandalizmu, detektywie? Czy może pan powstrzymać ludzi pozostawiających na drzwiach Roya Peabody’ego urocze graffiti, w których odsyłają mnie do wszystkich diabłów?
- Może pan złożyć oficjalną skargę, ale od razu panu powiem, że szanse wykrycia sprawców są wyjątkowo małe. – Charlie spojrzał Jackowi prosto w oczy. – Nikt nie może pana zmusić do opuszczenia tego miasta. Bez względu na to, co ktoś mówi czy robi, ma pan prawo się osiedlić, gdzie tylko pan zechce.
Po tych słowach St. Bride nieznacznie rozluźnił ramiona.
- Niestety – podjął Charlie – każdy ma również prawo do wyrażania własnych poglądów, a więc i prób perswazji, mających na celu nakłonienie pana do zmiany planów.
- Jeżeli zostanę poturbowany… jeżeli wyląduję w szpitalu… lub gdy się stanie coś jeszcze gorszego, czy dopiero wtedy stanie pan po mojej stronie?
- Ja zawsze stoję jedynie po stronie prawa. Gdyby doszło do fizycznej napaści, sprawcy zostaliby ukarani. – Charlie tak długo obracał spinacz w palcach, aż temperatura wywołana tarciem sprawiła, że pękł na pół. – Ta zasada działa jednak w obie strony. Będę się panu pilnie przyglądał, St. Bride. I jeśli pan choćby spojrzy na nastolatkę, znajdzie się poza granicami Salem Falls tak szybko, jak tylko zdoła pana stąd wywieźć radiowóz.