Kto powiedział, że stłuczenie lusterka przynosi pecha?! Nieważne... Ja dzisiaj moje rozbiłam z wielką ochotą i wiecie co? Od razu mi lepiej! Nie muszę nareszcie patrzeć na własne odbicie...
Niby wcześniej nikt mi nie kazał, ale jakoś mimochodem w nie zerkałam. A jak tak już zerknęłam, to nie mogłam się od niego oderwać przez minimum pół godziny! I wcale nie pytałam: "Lustereczko, powiedz przecie..", chyba że w zmienionej wersji : "Kto najbrzydszy jest na świecie?". Na odpowiedź nie czekałam, sama sobie odpowiadałam.... Aż w końcu dzisiaj nie wytrzymałam i stało się. Zamiast jednego dużego lustra, mam kilkaset drobnych części! Bo to było naprawdę duże lustro, ładne właściwie.... Nie, nie jest mi go żal, ani trochę! Dobrze się stało. W każdym razie czuję się lepiej. A to chyba dobrze? Jakiż miałam powód? Było ich kilka...
Wstałam rano i jak zwykle, o ja nieszczęsna, spoglądam w to cholerne lustro z nadzieją, że może coś się tej nocy zmieniło... Nadal jestem kobietą, ale to akurat dobrze, nie myślcie sobie... Ok., 1:0 dla mnie! Ale zaraz mój humor przepada w otchłani narzekań. Moje włosy wyglądają jakbym je pożyczyła od Einsteina! Remis... Znowu kilka zmarszczek przybyło.. Nie, nie wydaje mi się, tu pod okiem! Szlag by to trafił. Czy ja muszę tak staro wyglądać? Znowu mam eksperymentować z kolejnym kremem niby przeciwzmarszczkowym ?! Niedługo będą mi za to płacić! Byłby chociaż jeden plus z ich stosowania... A tak - kasy coraz więcej na nie wydaje, od czasu do czasu mam uczulenie, po prostu bosko! Chyba do nich napiszę!
A tu co? Ja się zabiję! Akurat dzisiaj, gdy mam spotkanie z szefem... Dlaczego wszelkie pryszcze wyskakują zawsze wtedy, gdy mamy ważne spotkanie lub imprezę?! I dlaczego wtedy są takie okropne?! I dlaczego na samym środku czoła albo nosa? Jakby nie mogły sobie wyskoczyć na plecach! Oczywiście będą tam, gdy będę chciała ubrać bluzkę z dekoltem! Niech by już sobie wyskoczył, nie wiem, za uchem? Ale nie, one zawsze są tam, gdzie ich być nie powinno (jak kontrola z urzędu skarbowego albo drogówka!). Niech to diabli! Lustro zdecydowanie prowadzi...I w dodatku mój super cudowny krem na cellulit też nie działa... A miało być o 2 cm mniej w udach! Przecież dzisiaj mija dokładnie miesiąc odkąd zaczęłam go stosować! W dodatku razem z tym super wyszczuplającym żelem pod prysznic! Po co ja rezygnowałam z tych wszystkich pysznych deserów?! Do nich też napiszę.
Porażka na całej linii! Już nie włączam radia, bo jak usłyszę "Jak dobrze wstać skoro świt", to chyba się powieszę na pasku od sukienki, którą wczoraj kupiłam! Chciałam ją właśnie przymierzyć, by poprawić sobie humor. Nie zrobiłam tego, bo pewnie by się okazało, że jest jednak trochę zbyt obcisła w biodrach i pewnie poszłyby w ruch nożyczki, a była zbyt droga, by tak szybko skończyć karierę w mojej garderobie. Jedynym wyjściem w tej sytuacji było stłuczenie lustra... Wcześniej jednak zrobiłam szybki makijaż, by później nie narzekać, że nic nie widzę w tym cholernym potłuczonym lustrze. Pożegnanie nie trwało długo: "Pa, pa, żegnaj ty wstręciuchu! Nie będę już na ciebie, na siebie patrzeć!". I tyle. Kamienny świecznik okazał się bardzo pomocny, wiedziałam, żeby go kupić! Nie sprzątałam od razu... Niech cierpi! Niech leży rozdrobnione na cząstki tak małe, że nic nieznaczące. Rozkoszny widok! Cudowne uczucie! Patrzeć w lustro i nie widzieć własnego odbicia! W tych drobnych cząsteczkach widać było tylko kolory mojego pokoju. I nic więcej! Nie było pryszczy, cellulitu, "fryzury" Einsteina! Dzięki temu, kto wynalazł kamienne świeczniki! Atmosfera oczyszczona! Humor bez porównania lepszy, żebym tylko nie popadła w uzależnienie... Zacznę tłuc wszystkie lustra, w których przypadkiem się zobaczę... Nie, to mi raczej nie grozi.
Pełna optymizmu wydostałem się z domu. Nie były mi straszne korki, zatłoczony autobus, w ogóle nic nie miało znaczenia. Wchodzę do biura, szef już na mnie czeka...Przecież się nie spóźniłam...Nie, tym razem to on jest wcześniej. I co mi mówi na sam początek? "Jak pani dziś pięknie wygląda? Pewnie dużo czasu spędza pani przed lustrem?"... Gdybym tylko mogła...zrobić z nim to samo, co moim lustrem! I w ogóle, co to ma znaczyć "dzisiaj"? Przecież zawsze ładnie wyglądam! Codziennie rano robię staranny makijaż, z uwagą dobieram strój...a on mi mówi, że ja "dzisiaj ładnie wyglądam"!? Co za prostak! Gdyby nie był moim szefem!
By sobie ulżyć, poprawić humor, w drodze powrotnej kupiłam sobie lustro. Nie takie wielkie, jak to, które rano zakończyło swój żywot, ale stłukę sobie takie mniejsze...Na pewno pomoże, jeśli narysuję na nim podobiznę szefa...