O tym, czy Francuski faktycznie nie tyją, dlaczego katastrofy ekologiczne zatrzymują się na francuskich przejściach granicznych, o zamiłowaniu do bakterii, obrazowych nazwach mięsnych potraw, stylu ubierania, powodach, dla których francuska służba zdrowia jest najlepsza na świecie i czemu na nią narzekają, ale przede wszystkim o tym, że Francuzi to po prostu naród trudny w obsłudze. Stephen Clarke jest brytyjskim dziennikarzem mieszkającym na stałe we Francji. „Jak rozmawiać ze ślimakiem” to jego trzecie wydawnictwo, ale pierwszy poradnik. O ile tak można traktować zbiór tematycznie pogrupowanych felietonów, złośliwych, ostrych, prześmiewczych, bardzo spostrzegawczych, ale przede wszystkim, podlanych tym nie dla każdego lekkostrawnym brytyjskim humorem. Książka ta przyda się zapewne przyszłym odwiedzającym kraj „ślimaków”, bo, choć (może!) w przejaskrawiony sposób, to jednak ukazuje obraz tego kochającego jedzenie i samych siebie narodu. Zapewne chętnie zajrzą do niej też ci, którzy we Francji wylądowali na dłużej (im pomoże wyładować wywołane przez ślimaki frustracje). Nie zmarnują czasu lekturą Clarke’a ludzie ceniący sobie brytyjski humor. Za to szansa, że Francuzi ze szczerym uśmiechem na ustach przyjmą tak błyskotliwą krytykę ze strony Anglosasa jest mniejsza niż prawdopodobieństwo, że paryskie kino doczeka się choć jednego hollywoodzkiego remake’u.