Ironia jak u Pratchetta. Humor ze stemplem Wójtowicz. Zabójcze tempo. Kobiety mocne. Faceci inteligentni – czasem.
Za Omszałymi Górami, za Szaroskałami, mieszkała królewna Salianka I Ponura. I tyle bajki. Dalej bitwa. Bo królewny nikt w Twierdzy nie więził. To ona była postrachem. W rękach miała moc demona, w głowie wrota do piekieł. Do czasu aż… zniknęły. Siła pozostała. Tym co weszli jej w drogę, wyrywała więc serca i skręcała karki. Wieść gminna niosła, że jest wcieleniem ZŁA, czarrrrownicą o czarnym sercu.
Opinię uważamy za wysoce krzywdzącą. Czy gdyby tak było, targałaby na własnych plecach rannego psa? A że pałała żądzą wymordowania wszystkich egzorcystów…Cóż, nawet królewny nie mają wpływu na role, jakie napisze im autorka. A ona lubi droczyć się z baśniami, według których wiedźmy są złe, rycerze dzielni, a żaby nic, tylko czekają na odczarowanie.