"(...) jest tajemnicą poliszynela, że Ameryka od dawna uważa Nowy Jork za obce, zagraniczne miasto. Może zapomniała się na moment, poruszona wydarzeniami jedenastego września, ale tak naprawdę od lat nienawidzi naszej drużyny baseballowej..." O tym fascynującym państwie w państwie postanowiła napisać przebywająca tam od lat Polka – Kamila Sławińska. Wbrew pozorom nie jest to turystyczny przewodnik po słynnych miejscach, a pewnego rodzaju opowieść snuta przez autorkę o jej ulubionych miejscach, poszczególnych narodowościach żyjących w Wielkim Jabłku i specyfice miasta, którego narodowość przyjmuje się z chwilą, kiedy postanowi się w nim zamieszkać. Sławińska nie zachłystuje się Ameryką, ona kocha Nowy Jork, który z USA m niewiele wspólnego.

Najciekawsze w książce „Nowy Jork. Przewodnik niepraktyczny” jest to podróżowanie po miejscach, których nie znamy z telewizji i filmów. Sławińska daje nam spojrzeć na Miasto swoimi, emigranckimi oczami. Pokazuje, co sprawiło, że z zagubienia i chęci ucieczki do kraju jej uczucia przerodziły się w miłość tak silną, że nie tylko nie wraca do Polski, ale na każdym kroku powtarza jak mantrę, że Nowy Jork jest jej miastem. To może razić w połączeniu z pewnym wywyższaniem i odcinaniem się od Polaków na Greenpoincie, ale trzeba oddać Sławińskiej honor – sama przyznaje, że nie potrafi kochać Polski, choć próbowała.

„Nowy Jork” Kamili Sławińskiej to książka o tym, czego nie zobaczymy w kinie. Jest to opowieść o mieście tak specyficznym, że Ameryka traktuje je jak cudze.