Na "Tawernę przy Klonowej" w pierwszej chwili reaguje się zdumieniem. Kto wydaje książki, które są tak nierealnie i cudownie przepełnione wszechobecną idealnością? No bo, z całym szacunkiem, nawet nałogowe pochłaniaczki prostych romansów nie przyjęłyby bezkrytycznie tak jednoznacznie dobrej pary, jak małżeństwo Beaumont. Zakochanych od 25 lat, pięknych, szczęśliwych, którzy nawet tak złą wiadomość jak ta o zamknięciu tawerny przyjmują z wzajemną miłością. Cel wydawcy i samej Sharon Owens wyłania się jednak po dłuższej chwili spędzonej na lekturze. W powieści autorka przedstawia zderzenie dwójki bezgranicznie szczęśliwych ludzi z rzeczywistością, która raz jest lepsza, raz gorsza. Nie da się przeżyć całego życia w odizolowanym pałacyku, kiedyś trzeba go otworzyć. Przynosi to problemy, troski i zmartwienia, ale ukazuje też zupełnie nowe wartości.
"Tawerna przy Klonowej" to barwny świat diametralnie różnych postaci wnoszących swój wkład w życie pubu. Niektóre rzeczy układają się tu zbyt łatwo, a dialogi są niekiedy sztywne, ale historia wciąga i intryguje przez cały czas. To taka słodko-gorzka irlandzka bajka dla wrażliwych, dużych dzieci.
"Tawerna przy Klonowej" to barwny świat diametralnie różnych postaci wnoszących swój wkład w życie pubu. Niektóre rzeczy układają się tu zbyt łatwo, a dialogi są niekiedy sztywne, ale historia wciąga i intryguje przez cały czas. To taka słodko-gorzka irlandzka bajka dla wrażliwych, dużych dzieci.