"Demoniczne przymierze" to, najprościej rzecz ujmując, powieść o opętaniu przez diabła. Wraz z kolejnymi rozdziałami książki autor prowadzi czytelnika przez próby logicznego wyjaśnienia zjawisk, doszukiwanie się ingerencji kultu lub sekty, teorię seryjnego mordercy. I może, gdyby główny bohater nie był tak dobrym dziennikarzem, nie natrafiałby co i rusz na kolejne niepokojące fakty. Możliwe też, że nie zaciekawiłby demona na tyle, że osobiście do niego przemówił.
Z zalet powieści Eversona wymienić muszę ogromną fantazję i brak zahamowań przy wplataniu w makabryczną fabułę niemal równie istotnego, co opętanie wątku erotycznego. Seks pojawia się chyba na każdej stronie i straszy bardziej niż diabeł z jaskini. Proces czytania uprzyjemnia za to fakt, że nigdy się nie wie, czy dana postać, mówiąc coś lub robiąc, jest sobą, czy też marionetką w rękach mrocznego psotnika.
"Demoniczne przymierze" dostało nagrodę Brama Stokera dla najlepszego horroru roku. Nie przesadzałabym jednak z zachwytami. Powieść jest dobra, nie nudzi, wciąga. Ale nie powala.