Igor ma problem. Żona i córka wyjechały do Norwegii, zostawiając pod jego opieką ukochanego kocura – Pachana. Kiedy futrzak niespodziewanie umiera, sparaliżowany wizją rychłego rozwodu Igor postanawia uwierzyć w fantastyczne plotki o niesamowitym wypychaczu zwierząt. Obkłada kociego trupa lodem i wkłada zwłoki do samochodu...
Tak pokrótce wygląda fabuła jednej spośród siedmiu short stories Jarosława Grzędowicza zebranych w tomie "Wypychacz zwierząt". Poza tymi kilkustronicowymi opowiastkami z makabryczną pointą w wydawnictwie znalazło się jeszcze sześć mini-powieści. Ideą przyświecającą tworzeniu książki była chęć pozbierania utworów Grzędowicza z przeróżnych antologii i publikacji w prasie w jednym tomie. Bardzo fajny pomysł, bo mało kto kupił wszystkie te oryginalne antologie, a prozę autora czyta się z najwyższą przyjemnością.
Choć opowiadania z "Wypychacza zwierząt" powstawały w dużej rozpiętości czasowej, ciągle przebija przez nie kilka głównych obsesji autora: równoległe światy, historia alternatywna, chęć odwrócenia przeszłości ludzkości, fascynacja okresem drugiej wojny światowej, krytyka współczesnych wartości. A tematy przewodnie mieszają się z UFO, duchami, zjawami i świętymi.
Wielkimi plusami tomu jest uniwersalność historii i nie rozczarowujące koncepty zakańczające short stories. A w mojej prywatnej opinii "Buran wieje z tamtej strony" to najlepsze opowiadanie zbioru, zachwycające dickowskimi zabawami z psychiką czytelnika.