Nie lubię poniedziałków- czy nie tak powtarzasz w niedzielny wieczór czy poniedziałkowy poranek? Chyba każda z nas zna te poniedziałkowe bolączki. Czy nie masz czasem wrażenia, ze tydzień bez tego jednego dnia byłby łatwiejszy, przyjemniejszy, a ty byłabyś bardziej szczęśliwa? Jeśli tak, nie czuj się odosobniona. Większość z nas przeżywa syndrom poniedziałku. Na czym on polega? Wszystko zaczyna się w niedzielne popołudnie, kiedy już po obiedzie mimowolnie zaczynasz myśleć o pracy, o niezałatwionych sprawach, zaległościach piętrzących się na twoim biurku czy nowych spotkaniach, na które kompletnie nie masz ochoty. Wpadasz w przygnębienie. Dodatkowo humor masz już nie najlepszy i masz ochotę przespać następny dzien. Byleby tylko nie iść w poniedziałek do pracy.

Ale skąd ten nasz rozjątrzony humor w niedzielne popołudnie? Powody są co najmniej dwa. Jedne z nich to żal, że weekend już się skończył - był udany, wypoczęłyśmy za wszystkie czasy, odwiedziłyśmy dawno niewidziane znajome albo po prostu spędziłyśmy go z ukochanym.

Drugi wynika z naszego rozczarowania, bo te dwa dni wolnego przeleciały nam przez palce. Miałyśmy tyle planów: a to spotkanie z przyjaciółką, odwiedziny u swojej mamy czy wizyta z psem u weterynarza. A tu masz babo placek. Niespodzianka w postaci wizyty znajomych, którzy pojawili się nie w czas, albo nieoczekiwane kłopoty sprawiają, że jesteś wściekła. Czy kiedykolwiek uda nam się w dobrym humorze przekroczyć próg swojego biura w poniedziałkowy poranek? Tak, jest na to kilka sprawdzonych sposobów.

Pierwszy to taki, by w piątek, tuż przed weekendem, nie rozpoczynać nowych projektów, skupić się tylko na tym by pozałatwiać wszystko to, czym zajmowałyśmy się przez ostatni tydzień. Zapnijmy na ostatni guzik sprawy niecierpiące zwłoki. Mniejszymi, mniej ważnymi zajmiemy się już w poniedziałek. Po drugie, postarajmy się zostawić w swoim miejscu pracy porządek. Papiery, faktury, zlecenia i inne świstki włóżmy do odpowiednich teczek, segregatorów albo zanieśmy je osobom, które są odpowiedzialne za archiwizację. Nie ma nic bardziej przyjemnego, kiedy czyste kubki czekają na nas o poranku, by wlać w nie świeżo zaparzoną kawę. Zróbmy wszystko to, co zrobiłybyśmy w poniedziałkowy ranek, i co zabiera nam tyle czasu.

Po trzecie, nie zabierajmy pracy do domu - oczywiście, jeżeli nasza praca od nas tego nie wymaga. Zostawmy sobie dwa dni wolnego tylko dla nas, nie myślmy o pracy, zaległościach czy toksycznym szefie.

Po czwarte, należy zmienić swoje nastawienie. Przestańmy myśleć już o poniedziałku jako dniu apokalipsy. Przy takim myśleniu możesz nabawić się tylko migreny. A gdyby wpoić sobie myśl, że tego dnia zaczynamy wszystko od nowa, czekają nas nowe wyzwania i wiadomości, spotkamy nowych sympatycznych ludzi- ten dzień nie będzie się nam wydawał taki zły.

Reasumując - wszystko zależy od nas, od naszego myślenia oraz zorganizowania. Zróbmy wszystko by z uśmiechem przychodzić do pracy. Nam będzie lepiej, a szef będzie z nas zadowolony - bo człowiek szczęśliwy to człowiek bardziej wydajny i efektywny w pracy. Niech znikną bolączki dnia niedzielnego, raz na zawsze.