Dena Nordstrom jest kobietą sukcesu w dosłownym tego określenia znaczeniu. Jej nieskazitelna, powalająca i uwidaczniająca się nawet na kacu uroda idzie w parze z obyciem, taktem, dociekliwością i sukcesami zawodowymi w telewizji. Bo Dena jest dziennikarką, na dodatek jedną z pierwszych kobiet, które próbują się w tym zawodzie przebić. Idealne, dostatnie i fascynujące życie przyćmiewa Denie trauma z dzieciństwa, którą wyrzuciła z myśli otaczając się kokonem profesjonalizmu i wypierając ludzkie odczucia.
"Witaj na świecie, maleńka" to jedna z kilku powieści Fannie Flagg osadzonych w poczciwej amerykańskiej mieścinie – Elmwood Springs. Każda z nich może być czytana oddzielnie, bo opowiada zupełnie inną historię, połączoną tylko tymi samymi uliczkami i mieszkańcami. Ta konkretna książka różni się od pozostałych tym, że duża jej część rozgrywa się nie w spokojnym, zamieszkałym przez serdecznych ludzi miasteczku, a w pełnym fałszu i szczurów w wyścigu świecie nowojorskiej telewizji.

Różowa okładka powieści Flagg w żaden sposób nie zapowiada tego, co czeka w środku, a jest to w przeważającej części historia przygnębiająca i ponura. Zakończenie nie jest typowym amerykańskim happy endem, bo zawiera w sobie pewną dozę goryczy.

Autorka w obrazowy sposób odmalowuje tu znane jej z autopsji realia rządzące światem mediów ukazując na przykładzie naprawdę fajnej Deny, co to środowisko może zrobić z człowiekiem, który nie chce przyłączyć się do brutalnego dziennikarskiego show. W zupełnym kontraście do tej części historii stoją fragmenty dotyczące Elmwood Springs, gdzie wszyscy są pomocni, życzliwi, szczerzy i, co najdziwniejsze, cenią się nawzajem.

Pierwsze dwieście stron książki przypomina raczej biografię telewizyjnej gwiazdy, z rozpisanymi kolejnymi etapami kariery i anegdotami ze środowiska. Za to końcówka przeradza się już w ciężki kryminał ze stopniowaniem napięcia i szokującym rozwiązaniem zagadki na koniec.

Fannie Flagg ma na swoim koncie między innymi "Smażone zielone pomidory" i nikt, kto cenił sobie tą książkę nie powinien być rozczarowany "Witaj w domu, maleńka". Podejrzewam też, że każdej kobiecie, która nie oczekuje prostego, lekkiego romansidła ani też głębokich, egzystencjalnych esejów ta powieść w różowej okładce dostarczy kilku dni dobrej, całkiem mądrej lektury.