Drugi tom historii o pięknej morderczyni, uzależnionym od tabletek i fantazji na temat Gretchen policjancie i rozchwianej emocjonalnie dziennikarce "Heralda" mimo nasuwającego się od razu skojarzenie z sequelem "Milczenia owiec", "Hannibalem" okazuje się być powieścią zupełnie inną i, co tu ukrywać, lepszą. Thomas Harris w kontynuacji swojej najsłynniejszej powieści skupił się na wspaniałości Lectera, podążając za nim krok w krok i czyniąc z niego właściwie jedyny temat książki. Chelsea Cain za to do wątku ucieczki seryjnej morderczyni dodała o wiele bardziej rozbudowany temat niezidentyfikowanych trupów w parku i zacierania śladów skandalu na wysokich politycznych szczeblach.
O wiele częściej czytamy w "Wirtuozie zbrodni" o śmierci senatora Sheera i powiązanych z nim osób niż towarzyszymy tak bogatej wewnętrznie Gretchen Lowell. Tym zabiegiem Cain zostawiła sobie furtkę do kolejnych dobrych tomów, którą Harris zatrzasnął, wykładając niemal wszystkie zawiłości postaci doktora Lectera w "Hannibalu". Piękną panią Lowell poznajemy tak powoli i w na tyle małych dawkach, by chcieć o niej czytać dalej i zrozumieć wreszcie, skąd w tej zalotnej, mądrej i bogatej kobiecie tyle socjopatii. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że "Wirtuoz zbrodni" jest lepszym thrillerem od i tak satysfakcjonującego "Obłędu serca", debiutanckiej powieści Cain. A to przecież jeszcze nie koniec historii Gretchen i Archie’go.