„Fabryka muchołapek” to kolejna powieść Andrzeja Barta ukazująca motyw przeniesienia się w czasie. O ile jednak w „Pociągu do podróży” to bohaterowie cofnęli się w przeszłość, o tyle w najnowszej książce pisarza do teraźniejszości przybywa wypełniający całą salę sądową tłum powiązany z postacią Chaima Mordechaja Rumkowskiego – despotycznego władcy łódzkiego getta, który zasłynął przemową zamykającą się w zdaniu „Oddajcie mi swoje dzieci”, ale i tym, że to właśnie w jego mieście Żydzi byli w stanie przeżyć najdłużej.
Bart, wcielając się w rolę pisarza, który za pokaźną sumkę zostaje poproszony o sprawozdanie z nietypowego procesu przybywa do rodzinnej Łodzi i zakochuje się w Żydówce. Przy okazji zafascynowany obserwuje też rozwój wypadków na sali i zachwyca się niemal każdą kolejną postacią powoływaną w charakterze świadka. Na szczęście jednak zachowuje na tyle zdrowego rozsądku by uważać, że popadł w obłęd.
„Fabryka muchołapek” poza zaskakującym pomysłem, dbałością o szczegóły, wielostronnym osądem wydarzeń i bogactwem wiernie oddanych postaci historycznych ucieszy czytelnika także przywołaniami gwiazd dawnego kina i teatru oraz konfrontacją starej i nowej Łodzi. Miłym dodatkiem jest jeszcze specyficzny, rządzony odautorską składnią język i samokrytycyzm narratora, który dziwnie łączy się z autentyczną postacią.
Bart, wcielając się w rolę pisarza, który za pokaźną sumkę zostaje poproszony o sprawozdanie z nietypowego procesu przybywa do rodzinnej Łodzi i zakochuje się w Żydówce. Przy okazji zafascynowany obserwuje też rozwój wypadków na sali i zachwyca się niemal każdą kolejną postacią powoływaną w charakterze świadka. Na szczęście jednak zachowuje na tyle zdrowego rozsądku by uważać, że popadł w obłęd.
„Fabryka muchołapek” poza zaskakującym pomysłem, dbałością o szczegóły, wielostronnym osądem wydarzeń i bogactwem wiernie oddanych postaci historycznych ucieszy czytelnika także przywołaniami gwiazd dawnego kina i teatru oraz konfrontacją starej i nowej Łodzi. Miłym dodatkiem jest jeszcze specyficzny, rządzony odautorską składnią język i samokrytycyzm narratora, który dziwnie łączy się z autentyczną postacią.