Opowieść o kocie Kastracie, mocno rozpitej Adzie i powalającej urody Hiszpanach to debiut literacki Karoliny Macios. W kolejnych rozdziałach autorka podręcznikowo odhacza kolejne elementy występujące w każdym typowym „chicklicie” zmierzając do jasnego, znanego od dawna końca. Jak zawsze jest tu zauroczenie, przeszkoda, nieporozumienie, kłótnia i pozytywny zwrot akcji. I dużo wesołych bohaterów, którzy urozmaicają prostą fabułę. Taka właśnie jest konwencja komedii romantycznych, papierowych czy kręconych kamerą i krytykowanie schematu nie ma żadnego sensu. Ten gatunek ma jednak lepszych i gorszych przedstawicieli i akurat Karolina Macios zalicza się do tych pierwszych.
We „Wszystkich mężczyznach mojego kota” zabawne sytuacje naprawdę śmieszą, komiczne dialogi faktycznie wywołują radość, a bohaterowie wydają się być mimo wszystko ludźmi z krwi i kości. Fajnie, że główna bohaterka ma jakąś swoją pasję i mężczyzna nie jest jedynym tematem jej rozmyślań, świetnie, że autorka tak dobrze zna atmosferę krakowskich knajpek w godzinach wczesnoporanny, bo pisze o nich najszczerszą prawdę, niekoniecznie znaną dla tych, którzy nie spędzają szalonych wieczorów w byłej stolicy Polski. Dużo w tej książce babskiego samokrytycyzmu, ukazywania środowiska homoseksualistów w sposób ludzki i normalny i krakowskiej atmosfery.
Karolina Macios udowadnia, że da się napisać prostą historyjkę w sposób dobry i nie narażony na uzasadnioną krytykę. Czyli można było zlecić napisanie „Kaktusa w sercu” na przykład właśnie jej, żeby na książkę nie posypały się nieprzychylne recenzje. Bo lekkie czytadła nie muszą być kiepskie, co widać po „Wszystkich mężczyznach mojego kota”.
We „Wszystkich mężczyznach mojego kota” zabawne sytuacje naprawdę śmieszą, komiczne dialogi faktycznie wywołują radość, a bohaterowie wydają się być mimo wszystko ludźmi z krwi i kości. Fajnie, że główna bohaterka ma jakąś swoją pasję i mężczyzna nie jest jedynym tematem jej rozmyślań, świetnie, że autorka tak dobrze zna atmosferę krakowskich knajpek w godzinach wczesnoporanny, bo pisze o nich najszczerszą prawdę, niekoniecznie znaną dla tych, którzy nie spędzają szalonych wieczorów w byłej stolicy Polski. Dużo w tej książce babskiego samokrytycyzmu, ukazywania środowiska homoseksualistów w sposób ludzki i normalny i krakowskiej atmosfery.
Karolina Macios udowadnia, że da się napisać prostą historyjkę w sposób dobry i nie narażony na uzasadnioną krytykę. Czyli można było zlecić napisanie „Kaktusa w sercu” na przykład właśnie jej, żeby na książkę nie posypały się nieprzychylne recenzje. Bo lekkie czytadła nie muszą być kiepskie, co widać po „Wszystkich mężczyznach mojego kota”.