Z definicji choroba zawodowa jest patologią, którą wywołują czynniki szkodliwe występujące w środowisku pracy lub sposób jej wykonywania - i tutaj można by postawić kropkę, ale nie według prawa. Jest jeszcze coś. Aby choroba mogła zostać uznana za „zawodową” musi być również wykazana w urzędowym spisie. Ten ostatni raz był aktualizowany w 2002 roku i jest zgodny ze standardami Unii Europejskiej oraz Europejską Listą Chorób Zawodowych, którą muszą respektować wszystkie państwa wspólnoty. Nie zmienia to faktu, że każdy kraj może sam tę listę rozszerzać.
W Polsce najczęściej chorują nauczyciele (narząd głosu), górnicy i hutnicy (pylice płuc, uszkodzenia słuchu) oraz lekarze, weterynarze i leśnicy (choroby zakaźne i odzwierzęce). Kilka miesięcy temu rozgorzała dyskusja na temat uznania za chorobę zawodową listonoszy pogryzienia przez psa – rocznie jest ich ok. 250. Również pracownicy sklepów chcą, aby jako ich chorobę zawodową uznać schorzenia kostno-szkieletowe, które powstają wskutek dźwigania ciężarów.
– Od lat walczymy o zmianę przepisów dotyczących uznania za chorobę zawodową schorzeń kostno-szkieletowych związanych w dźwiganiem ciężarów przez pracowników sklepów. Wiele ekspedientek straciło zdrowie i pracę z powodu uszkodzeń kręgosłupa, do których doszło w wyniku wykonywania pracy – mówi Lech Obara reprezentujący poszkodowanych pracowników supermarketów.
W nieco innej sytuacji są osoby pracujące w służbach. Dla nich tworzy się odrębne listy, które mogą zawierać inne choroby.
- Na liście chorób zawodowych policjantów podaje się żylaki, tymczasem nie uznaje się ich za chorobę zawodową w przypadku tkaczek, choć często są nią dotknięte – mówi prof. Neonila Szeszenia-Dąbrowska z Instytutu Medycyny Pracy. Jest jednak cała masa schorzeń, które związane są bezpośrednio z rodzajem wykonywanej pracy, a mimo to mają nikłe szanse na uznanie ich za chorobę zawodową. Wystarczy podać tak banalne przykłady jak codzienne siedzenie kilka godzin przed komputerem, które niszczy wzrok lub, w przypadku pań, chodzenie w butach na wysokich obcasach, które deformują stopę, prowadząc m.in. do bolesnych halluksów. - Moi pacjenci to w większości kobiety, których charakter pracy często wiąże się z kilku, a czasem kilkunastogodzinnym staniem, nierzadko w niewygodnych butach na wysokim obcasie – mówi dr Zbigniew Jackowiak, ortopeda specjalizujący się w leczeniu chorób stóp.
A jak wiadomo moda rządzi się swoimi prawami. Niezależnie od rodzaju pracy, każda kobieta chce wyglądać elegancko, co naturalnie, jej zdaniem, wiąże się z wysoką szpilką na nodze. A konsekwencje zdrowotne schodzą na dalszy plan. Jednak niezależnie od tego czy lista chorób zawodowych zostanie poszerzona czy nie, ważnym jest, by każdy pracownik indywidualnie zadbał o własne zdrowie.