Los obdarzył Okichi Saito, córkę ubogiego cieśli z japońskiego miasteczka Shimoda, niepospolitą urodą, która jednak nie przyniosła jej szczęścia. Tuż przed ślubem z ukochanym Tsurumatsu Okichi przypadkiem wpadła w oko amerykańskiemu konsulowi generalnemu. Wbrew swej woli musiała zostać jego konkubiną i chociaż przyczyniła się do wynegocjowania korzystnych warunków traktatu między Ameryką a Japonią, już do końca życia prześladowała ją niechęć i pogarda rodaków.
Więcej o książce:
Japonia, Shimoda, rok 1856. Okichi Saito jest zaręczona ze stolarzem Tsurumatsu, kiedy w zatoce ukazują się groźne kształty czarnych okrętów: to Stany Zjednoczone domagają się otwarcia japońskiego rynku. Poseł Townsend Harris, późniejszy konsul generalny, przypadkiem widzi Okichi wychodzącą z łaźni i jest oczarowany jej urodą. Japońscy dygnitarze, dla których piętnastoletnia dziewczyna jest tylko przynętą w negocjacjach, każą jej udać się do domu Harrisa i świadczyć mu „osobiste usługi”. Pięć lat później konsul wraca do kraju z powodu złego stanu zdrowia. Okichi jest wolna, ale do końca życia naznaczona piętnem nierządnicy (tojin), pozostającej na usługach „cudzoziemskiego diabła”. W tych okolicznościach próba ponownego związku z Tsurumatsu prowadzi już tylko do tragicznego końca tej wzruszającej historii o miłości.
Więcej o książce:
Japonia, Shimoda, rok 1856. Okichi Saito jest zaręczona ze stolarzem Tsurumatsu, kiedy w zatoce ukazują się groźne kształty czarnych okrętów: to Stany Zjednoczone domagają się otwarcia japońskiego rynku. Poseł Townsend Harris, późniejszy konsul generalny, przypadkiem widzi Okichi wychodzącą z łaźni i jest oczarowany jej urodą. Japońscy dygnitarze, dla których piętnastoletnia dziewczyna jest tylko przynętą w negocjacjach, każą jej udać się do domu Harrisa i świadczyć mu „osobiste usługi”. Pięć lat później konsul wraca do kraju z powodu złego stanu zdrowia. Okichi jest wolna, ale do końca życia naznaczona piętnem nierządnicy (tojin), pozostającej na usługach „cudzoziemskiego diabła”. W tych okolicznościach próba ponownego związku z Tsurumatsu prowadzi już tylko do tragicznego końca tej wzruszającej historii o miłości.
Fragment:
Był grudzień 1841 roku. Ichibei Saito z Shimoda wiedział, że niebawem jego ciężarna żona będzie musiała przejść przez mękę kolejnego porodu. Drżał na samą myśl o poprzednim, sprzed zaledwie dwóch lat, którego Mako omal nie przypłaciła życiem.
Lodowaty, zimowy wicher smagał wściekle nadmorski drewniany domek. Saito był jednak znakomitym cieślą i wzniósł dla swej rodziny naprawdę solidny budynek, który stał teraz mocno, nietknięty przez szalejące, nieprzyjazne fale przypływu i wichry wywołane przez ostatni tajfun.
Saito westchnął. Ciekawe, kiedy ustanie ten okropny deszcz. Przez następnych kilka dni Saito nie będzie w stanie pracować, a to oznacza mniej pieniędzy dla rodziny. Przy kolejnej gębie do wyżywienia musi pracować jeszcze ciężej. Nie przywykł do lenistwa, jakie wymusił na nim tajfun, i źle się z tym czuł. Ludzi niskiego stanu, takich jak oni, nie stać na ten rodzaj luksusu, muszą harować ze wszystkich sił na utrzymanie swoich rodzin.
Nagle poweselał, gdyż przyszła mu do głowy pewna myśl. Przecież tajfun porozbijał sporo kutrów i łodzi, co niewątpliwie oznacza więcej remontów i prac budowlanych. I chociaż przez chwilę miał wyrzuty sumienia, że będzie czerpał zysk z cudzej tragedii, szybko się z nich otrząsnął. Powtarzające się cykle życia i śmierci to prawo natury, które z nim nie ma nic wspólnego.
Z tyłu skrzypnęła podłogowa deska.
Lodowaty, zimowy wicher smagał wściekle nadmorski drewniany domek. Saito był jednak znakomitym cieślą i wzniósł dla swej rodziny naprawdę solidny budynek, który stał teraz mocno, nietknięty przez szalejące, nieprzyjazne fale przypływu i wichry wywołane przez ostatni tajfun.
Saito westchnął. Ciekawe, kiedy ustanie ten okropny deszcz. Przez następnych kilka dni Saito nie będzie w stanie pracować, a to oznacza mniej pieniędzy dla rodziny. Przy kolejnej gębie do wyżywienia musi pracować jeszcze ciężej. Nie przywykł do lenistwa, jakie wymusił na nim tajfun, i źle się z tym czuł. Ludzi niskiego stanu, takich jak oni, nie stać na ten rodzaj luksusu, muszą harować ze wszystkich sił na utrzymanie swoich rodzin.
Nagle poweselał, gdyż przyszła mu do głowy pewna myśl. Przecież tajfun porozbijał sporo kutrów i łodzi, co niewątpliwie oznacza więcej remontów i prac budowlanych. I chociaż przez chwilę miał wyrzuty sumienia, że będzie czerpał zysk z cudzej tragedii, szybko się z nich otrząsnął. Powtarzające się cykle życia i śmierci to prawo natury, które z nim nie ma nic wspólnego.
Z tyłu skrzypnęła podłogowa deska.