Całkiem możliwe, że doświadczy życiowej przemiany i wpadnie w silne męskie ramiona. Przede wszystkim jednak, niczym Beatrycze Dantego, przeprowadzi Czytelników przez piekielnie śmieszne kręgi Firmy, kierowanej przez szowinistycznego Szefa-Szefa. Przedstawi i jego i cały szereg błyskotliwie sportretowanych popleczników, którzy w ramach rytuałów i zaklęć z księgi „Wewnętrznej komunikacji”, wspieranych firmową gazetką walczą o efektywność pracy, rentowność projektów, redukcję kosztów. Wielka magia w czasach kryzysu! „Zwyczajne chamstwo, owinięte w ładny papierek”, jak wkrótce orientuje się Julia.
Czy nadal zechce zasilać szeregi „przekładaczy papieru”, których stanowiska opatrzone są anglojęzycznymi kryptonimami, a piersi uginają się pod ciężarem identyfikatorów przypominających patriotyczne ryngrafy? A może da sobie spokój? Czy zdoła zrezygnować z planu na życie, który w gruncie rzeczy nie jest jej planem? Czy z zestresowanej pracownicy zmuszanej w ramach ćwiczeń asertywności do sprzedaży kondomów (z wiklinowego koszyczka i pięciokrotnie droższych niż na jakiejkolwiek stacji paliwowej), przemieni się w Julię, która wie, co jest jej potrzebne do szczęścia? Bo przecież nie Firma? Nie Szef-Szef? Nie dieta i sport, wcielane w życie zgodnie z Planem i Samodyscypliną. No i nie wątpliwa przyjemność, którą odbiera jako kulturową konieczność. Jeśli nie chcesz być niewolnikiem swoich prezesów i „presidentów” musisz poznać tę książkę. O ile wystarczy ci odwagi i pamiętasz jeszcze, co to bunt.
„Oh, jak mnie to denerwuje! Ile sprzeczności w tym wszystkim!! Po co kształciłam się prawie dwadzieścia lat? Już w przedszkolu chodziłam na lekcje języków obcych i uczyłam się grać na pianinie (to dla szlifu towarzyskiego). Potem oprócz zajęć w szkole miałam zawsze dziesięć dodatkowych >>zainteresowań<<: sport, języki, kółko fotograficzne, etc. Dwa fakultety, praca doktorska… Kiedy na to teraz patrzę, mogę powiedzieć, że była to prawdziwa wspinaczka do jednego celu: niezależność (materialna) i bezpieczeństwo z niej wynikające.
Rzeczywiście, byłam na dobrej drodze na sam szczyt… Tylko, że chyba pomyliłam górę…”
Czy wspinasz się na właściwy szczyt? Czy pośród chmur bywa w ogóle jeszcze zabawnie? Debiutująca pisarka Karolina Jarawka udowadnia z wdziękiem i humorem, że może być coś gorszego niż bezrobocie: praca w Firmie.
„Bywały dni, że zamiast starać się z zapałem i niestrudzenie zgłębiać tajniki współczesnej mikroekonomii, zajmowałam się analizowaniem pewnego szokującego odkrycia, którego dokonałem po kolejnej rozczarowującej sesji z jednym kolegów z działu rachunkowości: dlaczego tak wiele osób nie wiedziało tak naprawdę, po co tu jest i czy ich praca jest w ogóle potrzebna? Czy ja również przekibluję swoje życie zawodowe jako analityk pięciuset pozycji kosztowych? Kiedy stanę się taka wygodna, że już nie będę chciała zmienić tego stolika, ani widoku z okna na żaden inny? Czy za jakieś trzydzieści lat młodsi koledzy wyprawią mi tu jubileusz i na tą okazje wielkodusznie zrzuca się na nową sztuczną szczękę, bo ta stara wypada mi za każdym razem, kiedy ze zdumieniem odkrywam jakąś zmianę w numerycznym przyporządkowaniu od wieków już istniejącej pozycji kosztowej i dziwiąc się, otwieram nieopatrznie za szeroko usta?”
On - Szef-Szef - jest wielki. Firma jest pełna mitomanów, chorych na biurowy gigantyzm. Ona - Julia Wagner - jest maleńka, ale właśnie dlatego może zostać bohaterką naszych czasów.