Obudziłam się. Brak śliny, nasilający ból w głowie, nieobecność i totalny deficyt myśli. Chęci do życia też zabrakło. Najbardziej przerażająca jest demencja z poprzedniego wieczoru.

Zaczęło się od piwa przed wyjściem, później 2 lampki wina do kolacji. Następnie wyjście do klubu. Kolorowe światła, głośna muzyka i przepych. Po 3 drinku przestałam już liczyć – najważniejsze że dobrze się bawię. I wtedy budzę się następnego ranka nie znając jego i swojego imienia.

Staram złożyć się w jakąkolwiek całość fragmenty poprzedniego wieczoru. Średnio mi się udaje. Powoli przewracam się na drugi bok. Czuję zapach imprezy. Próbuję wstać, idę do toalety tam spędzam najbliższe pół godziny, przeklinając w poprzedni wieczór spożyty alkohol. Standardowo zaczynam od kawy, ale to chyba nie najlepszy pomysł. Wracam do toalety. Podejście drugie zaczynam od puszki zimnej Coli, niby lepiej. Pewnie woda byłaby najlepsza, ale nie gazowana, ta druga ponoć strasznie szkodzi. Gorzka herbata też by dała radę ale co poradzę na to, że nie lubię. No po prostu nie robi. Po wypaleniu kilku petów na pusty żołądek, stwierdzam, iż  coś by można było zjeść. Coś? Trudno cokolwiek wrzucić na żołądek kiedy się nie ma nic ochoty. Może zupka chińska? Jakiś owoc, coś zdrowego, żeby niby wypłukane mikroelementy uzupełnić. Nie... lepszy Mc Donald albo jakiś tłusty kawał kurczaka z rożna, o tak. Aż zgłodniałam! Nigdy nie wiem co mi pomoże na kacu, bo to zależy od ilości i rodzaju spożytego alkoholu dzień wcześniej. Nie wierzę w ostatnio popularne tabletki i napoje działające pomocnie na kaca. Nie wierzę też w maślankę i nabiał. Kac tak jak przyszedł sam musi odejść. Nie wiem też czy kacem nazywa się tylko ten straszny stan fizyczny. Kacem przecież też można nazwać czyjąś szczoteczkę do zębów, obok swojej. Porozrzucaną bieliznę wokół łóżka, defragmentyzację poprzedniego wieczoru, nowy numer w telefonie, albo wysłane wiadomości do wszystkich eks. To jest prawdziwy kac. Leżysz w łóżku i zastanawiasz się dlaczego kobiety pragną bardziej... Toksyczne myśli, lęki i tysiące wzajemnie przenikających się treści, wysuszają Cię od  środka, i nawet baniak zimnej wody nie zapije tego syndromu dnia następnego.

W każdym razie próbuje zrobić coś konstruktywnego, ponownie podnoszę się z łóżka, oj nadal się kręci, nawet nie wiem czy z lewej na prawą czy z prawej na lewą. Chyba sobie daruję, jednak skupię się na jakimś serialu. No i leżę tak strasznie konstruktywnie zapatrzona w telewizor cały dzień nic nie robiąc. Cóż przynajmniej nadrobię serialowe braki. Nie wiem co jest gorsze, wyniszczanie się konsumpcją alkoholu, jego diaboliczny smak czy to co nam karze robić gdy go spożyjemy. Chyba sam kac jest najlżejszy. Najbardziej bolą poczucie odrzucenia i smutku które najczęściej przychodzą wraz z zespołem dnia następnego. Najprościej jest nie pić, ale kto potrafi odmówić sobie tak prostej przyjemności i tego dreszczyku dnia następnego. Na zdrowie!