Taki oto polski męski stereotypowy zespół przekonań. Oczywiście z czasem i z biegiem lat wszystko się zmienia, nabiera nowych kolorów. Zaczynamy być traktowane na równi i pozwala nam to na co raz więcej. Może uciekamy od tych stereotypów i zanurzamy się całkowicie w byciu singlem? Po to, by absolutnie nie dać się nakierować na cel małżeństwo i hasło: "kura domowa". Staramy się podświadomie uniknąć związku. Tak więc lepiej w związku, czy osobno? Czy lepiej jest dzielić swoje życie z partnerem? Wspólne momenty, przeżycia, rachunki, wyjazdy i łóżko.
To uczucie uzależnienia, które daje Tobie związek... Uczucie i przeświadczenie, że ktoś czeka i po prostu jest. Do rzeczy: czy bycie singlem to dobry wybór? Nic nie dzieje się bez przyczyny. Każdy wybór jest mniej lub bardziej świadomy. Egzystując w życiowej próżni podejmujemy najrozmaitsze decyzje. A jednym z wyborów może być właśnie, sposób życia. W tygodniu praca, służbowe wyjazdy, realizacja projektów i zawodowe skupienie. Podczas weekendów odskocznia od rzeczywistości, nutka szaleństwa i zapomnienia. Spotkania ze znajomymi, kawiarnie i kluby. Gorący piątkowy wieczór, nowa bluzka, obcisłe rurki i bardzo wysokie szpilki. Seksowna klasyka. Trzeba wyglądać wyzywająco, ale nieprzesadnie. Trzeba zachęcić, nie przestraszyć.
Weekendowe przygotowania to bardzo długi i wymagający dogłębnych starań proces. Później przychodzi czas wyjścia. Nie za wcześnie, bo przecież im później tym lepiej. Kierunek: Top klub. Martini wstrząśnięte niemieszane. Cel: upolować mężczyznę. Wolnego, niezależnego, inteligentnego, a najlepiej jeszcze przystojnego. Potem apartament i korzystanie z możliwości. Tak, rozkoszna korzyść i przyjemność, to jeden z głównych priorytetów. Tak zwane chwile ulotne. Po co tracić na kogoś całe życie skoro można świetnie się bawić w każdy weekend. Zaspokoić się, użyć i zapomnieć... Takie to proste. Tak niewiele potrzeba do szczęścia. Może i nie jest to moralne, ale z pewnością przyjemne. Myślę, że Singiel tak naprawdę ma parę typów. Typ własnego wyboru, niemożności znalezienia partnera, typ kolejny - bo bycie Singlem jest w modzie, czy też rodzaj singla uciekającego przed końcem wolności. Zauważyłam, że problem „Singlowy” dotyczy też często ludzi z bardzo wysoką samooceną, tak zwanych narcyzów. Wydaje im się, że nie są wystarczająco dobrzy, by ofiarować komuś jakąś cząstkę siebie. Uważają, że nikt na nich nie zasługuje. Nie dorasta im do pięt. Wolą snuć się samotnie w swoim małym niezależnym światku, skacząc z kwiatka na kwiatek. Podejrzewam, że boją się prawdziwego uczucia, miłości, słowa „Kocham”, które tak ciężko im przechodzi przez myśl. Przede wszystkim zranienia i odrzucenia. Że kiedy Oni w końcu, zaufają, odsłonią swoje oblicze- to całość zniknie, rozpłynie się, przestanie istnieć. Lepiej jest żyć w samotności, korzystając z darów ofiarowanych przez życie. Czerpać z rozkoszy. Niewinnie smakować tysiąc niepowtarzalnych smaków i oblizywać się za każdym razem. Jak to jest? Lepiej być wyzwoloną, czy tez żyć klasycznie jako ekskluzywna kura domowa? Może jest jakiś środek pomiędzy, którego osobiście nie potrafię dostrzec? Nie wiem. Uwielbiam, tę niezależność, swobodę. Czuję się wyzwolona. „Kocham ten stan, kiedy jestem sam na sam”. Jednak przychodzą takie wieczory, gdy skulona w swojej bezwonnej aurze tęsknie... Tęsknie za Tobą.