Chrześcijaństwo to jedna z najważniejszych religii świata, głównie dlatego, że wyznawana jest przez około 33% ludności. W Polsce 92% obywateli deklaruje się za osoby wierzące, jednak systematycznie na niedzielnej mszy św. uczestniczy zaledwie połowa z nich. Katolicyzm stał się również religią państwową w wielu krajach, m.in. w Polsce, we Włoszech, Hiszpanii, Portugalii, Chorwacji czy Meksyku. Nic, więc dziwnego, że w tych krajach symbole związane z tradycją chrześcijańską są widoczne w wielu instytucjach publicznych. Do tej pory wydawałoby się, fakt ten nie wzbudzał tylu głosów sprzeciwu, a może po prostu nie było na ten temat tak głośno w mediach.
To właśnie kilka tygodni temu wybuchała we Włoszech nagonka na krzyże w szkołach. Wszystko zaczęło się od tego, że ateistka, której dwaj synowie uczęszczali do szkoły publicznej, pozwała państwo w związku z obecnością w klasach krucyfiksu. Jak się okazało sędziowie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przyznali jej racje i cała sprawa doprowadziła do tego, że krzyże we włoskich szkołach znikają na dobre. Protestów w tym kierunku pada coraz więcej. Bulwersują się włoscy katolicy, ale również katolicy w innych krajach – czy tak naprawdę słusznie? Obiektywnie rzecz biorąc każdy z nas ma prawo do wyboru własnego wyznania. Mamy wpływ na to, jakimi ludźmi chcemy być i każdy z nas ma własne priorytety. Właśnie na tym polega tolerancja. Problem pojawia się w przypadku, gdy zdecydowana większość wierzy w to samo i ciężko zrozumieć, by dopuścić do głosu mniejszość. Pytanie nasuwa się samo – czy mamy prawo wpływać na wiarę lub niewiarę innych osób? Szkoła wszędzie jest podstawą i od jej obowiązku nie da się uciec. W ten sposób skazani jesteśmy na przebywanie w pewnym gronie osób. Kiedy wszystkie dzieci są wierzące jest o wiele łatwiej. Rodzicom nie przeszkadza krzyż na ścianie czy lekcje religii. Coraz częściej jednak w klasach pojawiają się dzieci z rodzin ateistycznych, bądź innego wyznania, których rodzice pragną respektować prawo do tolerancji. Ciężko jest im „wtopić się” w tłum i w spokoju sumienia pozostawać wiernym swoim ideałom. Często spotykają się z nieprzyjemnościami i niezrozumieniem wśród swoich rówieśników. Nie potrafią zrozumieć, dlaczego wszystkie dzieci uczęszczają na lekcję religii, a oni w tym czasie muszą spędzać godzinę w świetlicy. W tej kwestii szkoły publiczne nie liczą się z faktem, że nie wszyscy rodzice i nie wszyscy uczniowie są katolikami czy chrześcijanami, a z różnych powodów mogą nie chcieć przenosić się do innych szkół. Zresztą mają do nich prawo uczęszczać jak cała reszta.
Może właśnie jednym z ciekawych pomysłów mogłoby być wprowadzenie do szkół publicznych zamiast religii, religioznawstwa? Przedmiotu, na który uczęszczać mogliby wszyscy i bez żadnej presji poszerzać wiedzę o różnorakich religiach świata. Mógłby być to przedmiot kończący się swego rodzaju testem lub zaliczeniem, z którego ocena liczyłaby się do średniej na świadectwie. Tego typu rozwiązanie z pewnością niosłoby za sobą mnóstwo pozytywnych aspektów i pozwoliłoby swobodnie funkcjonować wszystkim tym, którzy nie czują potrzeby wyznawania religii chrześcijańskiej i mają do tego jak najbardziej prawo. Problem mógłby się jednak pojawić w momencie przyjmowania przez dzieci sakramentów, głównie chodzi tu o komunię świętą. Dzieci są do niej przygotowywane od pierwszej klasy podstawówki i zajęcia lekcyjne są poświęcone temu tematowi. Ciężko byłoby pogodzić to z zajęciami z religioznawstwa. Co z dziećmi, które sakramentu nie będą przyjmowały? Na to pytanie jeszcze odpowiedzi nie ma.
Rozprawa ta zawsze będzie niosła za sobą wiele kontrowersji. Istnieje wiele wątków poświęconych religii, które wciąż proszą się o wyjaśnienie i poświęcenie im trochę uwagi ze strony dzisiejszego, ewoluującego społeczeństwa. Wraz z problemem krzyży w szkołach pojawia się problem krzyży w innych instytucjach, takich jak np. szpitale. Zwłaszcza umierający i ciężko chorzy ludzie chcą by w zasięgu ich wzroku znalazł się symbol od wieków związany z wiarą chrześcijańską. Pragną, by odwiedził ich ksiądz z namaszczeniem. Jak rozwiązać problem, gdy na tej samej sali leżą inni chorzy odmiennego wyznania? Szpitali nie stać na to, by chorych w salach umieszczać według wyznania… A co ze związkami mieszanymi wyznaniowo? Jak wychować dziecko, kiedy każda ze stron upiera się przy swoim? Będąc w związku z ateistą pragnę wychować moje dzieci w wierze chrześcijańskiej. On natomiast chce, żeby same o tym zdecydowały i wybrały świadomie religię, której chcą być wierne. Żeby miały jak i z czego wybierać muszą te religie poznać. Religioznawstwo w szkole może pomogłoby im się odnaleźć…
To właśnie kilka tygodni temu wybuchała we Włoszech nagonka na krzyże w szkołach. Wszystko zaczęło się od tego, że ateistka, której dwaj synowie uczęszczali do szkoły publicznej, pozwała państwo w związku z obecnością w klasach krucyfiksu. Jak się okazało sędziowie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przyznali jej racje i cała sprawa doprowadziła do tego, że krzyże we włoskich szkołach znikają na dobre. Protestów w tym kierunku pada coraz więcej. Bulwersują się włoscy katolicy, ale również katolicy w innych krajach – czy tak naprawdę słusznie? Obiektywnie rzecz biorąc każdy z nas ma prawo do wyboru własnego wyznania. Mamy wpływ na to, jakimi ludźmi chcemy być i każdy z nas ma własne priorytety. Właśnie na tym polega tolerancja. Problem pojawia się w przypadku, gdy zdecydowana większość wierzy w to samo i ciężko zrozumieć, by dopuścić do głosu mniejszość. Pytanie nasuwa się samo – czy mamy prawo wpływać na wiarę lub niewiarę innych osób? Szkoła wszędzie jest podstawą i od jej obowiązku nie da się uciec. W ten sposób skazani jesteśmy na przebywanie w pewnym gronie osób. Kiedy wszystkie dzieci są wierzące jest o wiele łatwiej. Rodzicom nie przeszkadza krzyż na ścianie czy lekcje religii. Coraz częściej jednak w klasach pojawiają się dzieci z rodzin ateistycznych, bądź innego wyznania, których rodzice pragną respektować prawo do tolerancji. Ciężko jest im „wtopić się” w tłum i w spokoju sumienia pozostawać wiernym swoim ideałom. Często spotykają się z nieprzyjemnościami i niezrozumieniem wśród swoich rówieśników. Nie potrafią zrozumieć, dlaczego wszystkie dzieci uczęszczają na lekcję religii, a oni w tym czasie muszą spędzać godzinę w świetlicy. W tej kwestii szkoły publiczne nie liczą się z faktem, że nie wszyscy rodzice i nie wszyscy uczniowie są katolikami czy chrześcijanami, a z różnych powodów mogą nie chcieć przenosić się do innych szkół. Zresztą mają do nich prawo uczęszczać jak cała reszta.
Może właśnie jednym z ciekawych pomysłów mogłoby być wprowadzenie do szkół publicznych zamiast religii, religioznawstwa? Przedmiotu, na który uczęszczać mogliby wszyscy i bez żadnej presji poszerzać wiedzę o różnorakich religiach świata. Mógłby być to przedmiot kończący się swego rodzaju testem lub zaliczeniem, z którego ocena liczyłaby się do średniej na świadectwie. Tego typu rozwiązanie z pewnością niosłoby za sobą mnóstwo pozytywnych aspektów i pozwoliłoby swobodnie funkcjonować wszystkim tym, którzy nie czują potrzeby wyznawania religii chrześcijańskiej i mają do tego jak najbardziej prawo. Problem mógłby się jednak pojawić w momencie przyjmowania przez dzieci sakramentów, głównie chodzi tu o komunię świętą. Dzieci są do niej przygotowywane od pierwszej klasy podstawówki i zajęcia lekcyjne są poświęcone temu tematowi. Ciężko byłoby pogodzić to z zajęciami z religioznawstwa. Co z dziećmi, które sakramentu nie będą przyjmowały? Na to pytanie jeszcze odpowiedzi nie ma.
Rozprawa ta zawsze będzie niosła za sobą wiele kontrowersji. Istnieje wiele wątków poświęconych religii, które wciąż proszą się o wyjaśnienie i poświęcenie im trochę uwagi ze strony dzisiejszego, ewoluującego społeczeństwa. Wraz z problemem krzyży w szkołach pojawia się problem krzyży w innych instytucjach, takich jak np. szpitale. Zwłaszcza umierający i ciężko chorzy ludzie chcą by w zasięgu ich wzroku znalazł się symbol od wieków związany z wiarą chrześcijańską. Pragną, by odwiedził ich ksiądz z namaszczeniem. Jak rozwiązać problem, gdy na tej samej sali leżą inni chorzy odmiennego wyznania? Szpitali nie stać na to, by chorych w salach umieszczać według wyznania… A co ze związkami mieszanymi wyznaniowo? Jak wychować dziecko, kiedy każda ze stron upiera się przy swoim? Będąc w związku z ateistą pragnę wychować moje dzieci w wierze chrześcijańskiej. On natomiast chce, żeby same o tym zdecydowały i wybrały świadomie religię, której chcą być wierne. Żeby miały jak i z czego wybierać muszą te religie poznać. Religioznawstwo w szkole może pomogłoby im się odnaleźć…