W naszej pracy trzeba znać się na wszystkim – mawiał inspektor Trziszka zastępom swych uczniów, młodym adeptom sztuki policyjnej. W jego ustach nie był to frazes. Inspektor zadziwiał wszystkich wiele razy, jak choćby wtedy, gdy przy okazji zabójstwa środkowego drużyny Kecskemet z Debreczyna wymienił z pamięci wyniki wszystkich spotkań futbolowych rozegranych na świecie w ciągu ostatnich trzech i pół roku. Albo ta sprawa tajemniczego zniknięcia Murzyna, pokazywanego w tancbudzie na Morawach. Trziszka błyskawicznie przypomniał dowodzonej przez siebie ekipie śledczej historię odkryć na Czarnym Lądzie, wyrysował trasy ekspedycji Stanleya i Livingstone’a, następnie naniósł na mapę aktualne zarysy wpływów i kolonii, dodając charakterystyki ludów je zamieszkujących. W końcu zażądał dagerotypu zaginionego. – Spójrzcie, panowie, uważnie. Kobieta-ryba i siedmiogrodzki atleta, występujący razem z Murzynem, są częściowo widoczni na fotografii. Zwróćcie uwagę na proporcje: głowa Murzyna jest mniej więcej na wysokości płetw grzbietowych kobiety-ryby, jej głowy aparat nie objął. Tuż obok widać kawałek tułowia atlety, z pasem w górnym rogu. Co z tego wynika? Ano to, że zaginiony był Pigmejczykiem! Co z tego wynika? Że możemy szukać igły w stogu siana! Inspektor przeszedł jednak samego siebie, ustalając personalia samobójcy, wyłowionego z Dunaju pod mostem w Budapeszcie. Nieborak był nagi, siłą rzeczy nie miał przy sobie żadnych dokumentów. O pomoc poproszono Trziszkę. – Do duszy mu już nie zajrzymy, więc musimy zajrzeć mu do żołądka – rzekł zdumionej asyście inspektor i poprosił o analizę zawartości trzewi nieszczęśnika. Wkrótce na biurku wylądował raport: „W żołądku zmarłego znaleziono piwo i dwa niestrawione knedle, jeden z morelą, a drugi ze śliwką. Analiza ciasta wykazała w nim obecność sera twarogowego”. – No, to wszystko wiemy, panowie – powiedział z uśmiechem inspektor. – W Budapeszcie czy Wiedniu knedle owocowe przyrządzono by z ciasta parzonego lub ziemniaczanego, bez sera. Czyli facet był z Pragi – tylko tam robi się je z twarogiem. Samobójstwo popełnił w Budapeszcie, ale ostatni posiłek musiał zjeść jeszcze nad Wełtawą. To oznacza, że przyjechał tu szybko – koleją. Musimy na dworce wysłać aspirantów z portretami pamięciowymi zmarłego, a także przepytać obsługę pociągów. Tak zrobiono. Wkrótce kelnerzy z wagonu restauracyjnego rozpoznali na portrecie Jindrzicha Holajdę, kupca, częstego pasażera linii Praga–Budapeszt. Znajomość niuansów kuchennych pomogła w rozwiązaniu arcytrudnej zagadki. 200 g tłustego białego sera, łyżka masła, 2 jajka, 5 łyżek mleka, 2 szklanki mąki (krupczatki), 1 kg różnych owoców (np. morele, śliwki, wiśnie), sól Ser mielemy. Z mąki, jajek i mleka wyrabiamy ciasto, mieszamy z serem, solimy, dodajemy roztopione masło. Owoce drylujemy. Na stolnicy posypanej mąką formujemy z ciasta wałek, kroimy go na części, które następnie rozwałkowujemy na placki. Lepimy knedle, po czym gotujemy je w osolonej wodzie do wypłynięcia. Podajemy polane stopionym masłem.