Posłowie z komisji "Przyjazne Państwo" po raz kolejny podjęli inicjatywę ustawodawczą mającej na celu wyrównanie szans obojga rodziców do pełnoprawnego kontaktu z dzieckiem po ich rozstaniu. Z inicjatywą mającą na celu zmiany w prawie rodzinnym do komisji zwróciła się radykalna organizacja broniąca praw ojców "Centralne Stowarzyszenie Obrony Praw Ojca i Dziecka".

Propozycja Stowarzyszenia polega na tym, by w każdorazowym wypadku po rozwodzie prawo do pełnej opieki nad dzieckiem zachowywało oboje rodziców po połowie. Pomysł tych zmian nie uwzględnia już istniejących rozwiązań prawnych, które pozwalają rodzicom na ustalenie podziału opieki nad dzieckiem w planie wychowawczym, bez potrzeby oddawania tej decyzji w ręce sądu.

W Polsce, w konsekwencji, rozwodu w około 95% przypadków dziecko pozostaje przy matce, przez co jego kontakt z ojcem znacznie się osłabia, a czasem staje się wręcz fikcyjny. Ojcowie czują się odsuwani na drugi plan i często cierpią z powodu braku kontaktu z dzieckiem oraz rzeczywistego wpływu na jego wychowanie. Tę sytuację chce zmienić komisja „Przyjazne Państwo”, proponując rozwiązanie, w myśl którego  rodzice mieliby po równo podzielić się opieką nad dzieckiem.  Eksperci odnosząc się do pomysłu radykalnego stowarzyszenia „ojcowskiego” obawiają się jednak, że odgórny podział opieki na zasadzie „pół na pół” w każdym przypadku będzie jedynie pogłębiał konflikt między zwaśnionymi rodzicami, zamiast skłaniać ich do wypracowania rozwiązania najlepszego pod kątem dobra dziecka. Część z nich przekonuje, że zamiast poszukiwać nowych rozwiązań warto wykorzystać możliwości, jakie daje nowelizacja  kodeksu Rodzinno-Opiekuńczego,  wprowadzona 13 czerwca 2009 r.

- W jej myśl rodzice sami mogą zadecydować o kontaktach ze swoją pociechą. Jest jeden warunek.  Muszą na pierwszej rozprawie rozwodowej przedstawić tzw. plan opieki wychowawczej nad dzieckiem. Po jego prezentacji sędzia może przyznać  rodzicom prawa do opieki, na zasadach przez nich ustalonych i dostosowanych do ich indywidualnej sytuacji – wyjaśnia Robert Kucharski, prezes Fundacji Akcja, prowadzącej kampanię społeczną „Nawet po rozwodzie jesteście mi potrzebni oboje”. Jeśli rozwodząca się para nie jest w stanie osiągnąć porozumienia, może skorzystać z pomocy profesjonalnych mediatorów, który pomogą jej opracować rozwiązanie dopasowane do ich sytuacji oraz potrzeb dziecka. W planie wychowawczym  rodzice sami ustalają zasady wychowywania, także to, ile czasu dziecko spędza u matki, a ile u ojca. Jeśli chcą, również mogą ustalić zasadę „pół na pół”, ale to do nich, nie do sądu należy taka decyzja. -=-

Wprowadzanie kolejnej, arbitralnej regulacji ustalającej sztywny podział opieki nad dzieckiem może powodować zaognianie się konfliktu między rodzicami i prowadzić do wydzierania sobie dziecka. Z tej decyzji zawsze będzie niezadowolona co najmniej jedna strona, a często obie. Taki układ, który jest trudny do zaakceptowania, prawdopodobnie  nie będzie działał i możliwy jest powrót do stanu sprzed pół roku, kiedy to w około 30% rozpatrywanych spraw rozwodowych pozostawiano władzę rodzicielską obojgu rodzicom, co jednak było fikcją, bo faktyczną władzę sprawował rodzic, przy którym dziecko mieszkało.

- Zamiast wprowadzania takich regulacji, nasze prawo powinno iść w stronę mobilizowania rodziców do wspólnego wypracowywania zasad opieki nad dzieckiem. Skracanie postępowania rozwodowego, wprowadzenie ulgi podatkowej nie dla jednego z rodziców (jak dotychczas), ale dla obojga rodziców, którzy po rozwodzie samodzielnie podzieliliby się opieką nad dzieckiem, czy zniesienie dla nich kosztów rozwodowych zachęcałoby rozwodzące się osoby do tworzenia wspólnego planu opieki. Sądy przy orzekaniu o opiece powinny także brać pod uwagę to, która strona utrudnia kontakty z dzieckiem oraz blokuje porozumienie. Taki rodzic nie powinien sprawować samodzielnej opieki nad dzieckiem. Tylko takie rozwiązania pozwolą zadbać o dobro dziecka i będą wspierały możliwie zrównoważone wychowanie dziecka przez oboje rodziców.  – przekonuje Robert Kucharski. Myśląc więc o kolejnych regulacjach prawnych nie wolno nam zapomnieć, nie chodzi tu jedynie o prawa ojca lub matki, ale o dobro dziecka, które staje się ofiarą konfliktu rodziców.