13
-
- P., kurwa, nie widzisz, że genua jest za relingiem?! Wrzuć ją do ogródka!
- Ty siedzisz na szotach!
- Ale to ty jesteś pieprzonym dziobowym!
- Ola, kurwa mać, to nie Ritz! Wypierdalaj na balast i wysadź ten swój delikatny tyłeczek za burtę! - K. nie traktował mnie już jak księżniczki.
- Zamiast zajmować się mną, patrzyłbyś na grota, odwiewa ci górę!
- Ty mnie nie ucz dzieci robić i wypierdalaj na balast!
- Muszę sklarować fał.
- Tracimy przez ciebie szybkość.
- Jak się zaplącze przy rzucaniu geni, to stracimy jej więcej.
*
- Akumulator siada.
- Jak nam światła pozycyjne pierdykną, to nas coś rozjedzie.
- Ano! Podbierz genuę.
- Nie, na tę siłę wiatru jest dobrze. Nie może być przebrana, bo staniemy. - zaczynałam się gotować, znowu K. mówił mi, co mam robić.
- Dobra, jak uważasz. Jest tak ciemno, że nie widzę, jak pracuje. Ale wczoraj na boi, to dałaś dupy.
- Trzeba nie było puszczać "I"!
- Był wewnętrzny.
- I co z tego?! Widziałeś jak jechał, mogłeś pójść ostrzej od niego!
- On ma mniejszy kąt martwy!
- Gówno prawda! Po prostu nie umiesz sterować. - byłam gotowa zerwać się i dać mu w zęby.
- Kurwa, ledwie zaczęłaś pływać i już mi nauki dajesz!
- Pierdol się! Nie muszę pływać latami, żeby widzieć, jak jeździsz.
- Możecie się zamknąć?! Próbujemy się wyspać, za pół godziny musimy was zmienić. - Ad. wychynęła się spod pokładu - Tam słychać każde wasze poruszenie, a co dopiero taki wrzask.
*
- Kurwa. Podajcie mi korbę! - byliśmy po zwrocie, rzuciliśmy spinakera i postawiliśmy genuę. W kokpicie było mnóstwo lin i zwinięty spinaker, nie dało się w ogóle ruszać.
- Kurwa, gdzie jest korba?! - ja dostawałam szału, a łódka traciła prędkość.
- Masz! - P. wyszarpnął korbę spod brasów.
- Jebane liny!
- Ola pospiesz się!
- Kurwa, zamknij się!
- Możesz przestać?! Od początku Mistrzostw bez przerwy kurwisz! Ciebie i K. powinno się zamknąć w osobnych klatkach! Pobijcie się jeszcze, to na pewno zajmiemy świetną pozycję. - głos rozsądku Ad. z rufy.
14
- Hejka ludziki! - dosiadłam się do C., Ma. i nowego chłopaka tej ostatniej.
- Witaj Olu. Jak się miewasz przedostatniego dnia Mistrzostw Polski?
- Jestem zmęczona.
C. nachyliła się do mnie.
- I co, rozmawiałaś z nim?
- Nie. Ale mów ciszej. - pokazałam jej głową sąsiedni stół, dokładnie naprzeciwko mnie siedział B. z kolegami. Widziałam, jak zerkał na mnie od czasu do czasu.
- Aaa… Nie wiem, czy nie powinnaś sobie odpuścić. Wydaje mi się, że on jest zbyt nieśmiały, to może jeszcze cholernie długo trwać.
- Nie umiem… Cholera, ja naprawdę go kocham.
- Rozumiem, ale on jest pogięty. Coś z nim jest nie tak. Po takim facecie niczego dobrego się nie spodziewaj.
- Chciałabym wiedzieć, o co chodzi, móc mu pomóc…
- Na siłę świata nie zbawisz.
Piwa wchodziły mi niezwykle gładko. C. i Ma. poszły do toalety.
Koledzy B. wstali od stołu. Przez chwilę siedział sam, spojrzał na mnie, a gdy wyłapałam jego spojrzenie, spuścił wzrok do kufla i jednym haustem wypił resztę.
- Idziesz już?
- Tak.
- Mógłbyś zostać…
- Nie.
Poleciał za kumplami. "To pocałuj się w dupę." - mruknęłam pod nosem.
- Wstydzi się chłopak, to widać po oczach. - W. uśmiechnął się do mnie.
Gdy odprowadzali mnie na przystanek, było wpół do dziesiątej.
*
- Halo?
- B.?
- Tak.
- To ja. Wyjdź po mnie na przystanek, musimy porozmawiać.
- Pewnie tak… Teraz?
- Za pięć minut mam autobus.
- Jest trochę późno.
- Masz daleko do przystanku?
- Nie.
- Więc przyjdź.
- Będę o dziesiątej.