Ile razy można w życiu kochać naprawdę?
Wydaje się, że nie ma odpowiedzi na to pytanie. Nie ma, bo i być nie może. Życie nie raz już pokazało, że jest świetnym scenarzystą. Są ludzie, którzy spotykają tę jedną jedyną osobę i kochają ją przez całe swoje życie. Ale są też i tacy, którym prawdziwa miłość dana jest kilkakrotnie.
Zwykłam mawiać, że „List w butelce” Nicholasa Sparksa jest książką mojego życia. Pamiętam dokładnie, kiedy pierwszy raz ją przeczytałam. To urzekająca historia dwojga ludzi - mężczyzny, który stracił miłość swojego życia i kobiety, którą życie zbyt mocno doświadczyło. Losy obojga krzyżują się w przedziwny sposób, a oni sami, udarci z marzeń i nadziei, przekonują się, że czasem kochać raz to zdecydowanie za mało. Tylko jak kochać, kiedy już się kochało?
Sam Sparks powiedział kiedyś, że inspiracją do napisania tej książki był dla niego widok ojca kompletnie zdruzgotanego po śmierci swojej żony. Autor pyta i siebie, i czytelników czy można zakochać się po utracie prawdziwej miłości.
Jak więc jest z tą miłością?
Mam wrażenie, że współczesny świat jest bardzo trudny dla osób, które nie wyobrażają sobie życia w pojedynkę. Szybki, konsumpcyjny tryb życia, wszechobecne nastawienie na zysk i karierę nie sprzyjają romantycznym znajomościom. Kobiety szukające partnera narażają się na niezliczone porażki i rozczarowania. Księgarniane półki uginają się od amerykańskich przedruków książek typu "Jak znaleźć partnera?", "Jak nie być samotną?" czy "100 sposobów na to, by odnaleźć prawdziwą miłość". Bo okazuje się, że życie singla nie jest usłane różami. A w każdym z nas drzemie ogromna potrzeba miłości.
Wciąż poszukując szybko się zakochujemy i równie szybko odkochujemy, gdy partner, choć początkowo wymarzony, z biegiem czasu okazuje się mieć znacznie więcej wad niż zalet. Umawiamy się na kolejne randki, które z rzadka można zaliczyć do udanych. A że współczesnej kobiecie nie wypada opłakiwać kolejnego nieudanego związku, szybko angażujemy się w kolejne. Szukamy.
Nie jest łatwo podnosić się po porażkach. Podobnie jak nie łatwo jest wierzyć w opowieści o dwóch połówkach jabłka, i o tym, że ktoś tam gdzieś na nas czeka. Ale mimo wszystko warto. Bo czasem, kiedy brakuje już nadziei pojawia się ktoś, kto na zawsze odmieni nasze życie. Ktoś, kogo będziemy kochać, mimo, że już raz (czy dwa) kochałyśmy.
Wydaje się, że nie ma odpowiedzi na to pytanie. Nie ma, bo i być nie może. Życie nie raz już pokazało, że jest świetnym scenarzystą. Są ludzie, którzy spotykają tę jedną jedyną osobę i kochają ją przez całe swoje życie. Ale są też i tacy, którym prawdziwa miłość dana jest kilkakrotnie.
Zwykłam mawiać, że „List w butelce” Nicholasa Sparksa jest książką mojego życia. Pamiętam dokładnie, kiedy pierwszy raz ją przeczytałam. To urzekająca historia dwojga ludzi - mężczyzny, który stracił miłość swojego życia i kobiety, którą życie zbyt mocno doświadczyło. Losy obojga krzyżują się w przedziwny sposób, a oni sami, udarci z marzeń i nadziei, przekonują się, że czasem kochać raz to zdecydowanie za mało. Tylko jak kochać, kiedy już się kochało?
Sam Sparks powiedział kiedyś, że inspiracją do napisania tej książki był dla niego widok ojca kompletnie zdruzgotanego po śmierci swojej żony. Autor pyta i siebie, i czytelników czy można zakochać się po utracie prawdziwej miłości.
Jak więc jest z tą miłością?
Mam wrażenie, że współczesny świat jest bardzo trudny dla osób, które nie wyobrażają sobie życia w pojedynkę. Szybki, konsumpcyjny tryb życia, wszechobecne nastawienie na zysk i karierę nie sprzyjają romantycznym znajomościom. Kobiety szukające partnera narażają się na niezliczone porażki i rozczarowania. Księgarniane półki uginają się od amerykańskich przedruków książek typu "Jak znaleźć partnera?", "Jak nie być samotną?" czy "100 sposobów na to, by odnaleźć prawdziwą miłość". Bo okazuje się, że życie singla nie jest usłane różami. A w każdym z nas drzemie ogromna potrzeba miłości.
Wciąż poszukując szybko się zakochujemy i równie szybko odkochujemy, gdy partner, choć początkowo wymarzony, z biegiem czasu okazuje się mieć znacznie więcej wad niż zalet. Umawiamy się na kolejne randki, które z rzadka można zaliczyć do udanych. A że współczesnej kobiecie nie wypada opłakiwać kolejnego nieudanego związku, szybko angażujemy się w kolejne. Szukamy.
Nie jest łatwo podnosić się po porażkach. Podobnie jak nie łatwo jest wierzyć w opowieści o dwóch połówkach jabłka, i o tym, że ktoś tam gdzieś na nas czeka. Ale mimo wszystko warto. Bo czasem, kiedy brakuje już nadziei pojawia się ktoś, kto na zawsze odmieni nasze życie. Ktoś, kogo będziemy kochać, mimo, że już raz (czy dwa) kochałyśmy.