Nie sądzę, by ktokolwiek patrząc na Nich był w stanie stwierdzić, że się kochają. Ludzie przez pół życia snują romantyczne mrzonki na temat miłości, tylko po to, by drugą jego część boleśnie przekonywać się, że miłość nieczęsto przenosi góry. Przynajmniej nie ich miłość.

Obserwując ich, zastanawiałam się czasem dlaczego ze sobą są. XX wiek był wiekiem niewstydliwych i nieukrywanych rozwodów, które, z czasem, zaczęto uważać za błogosławieństwo. Słyszałam historie o rozwiedzionych parach, które, zupełnie niespodziewanie, odnajdywały prawdziwe szczęście u boku innych ludzi. Trochę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozpoczynali życie od nowa.

Myślę, że w Ich przypadku też mogłoby tak być. Przypuszczam nawet, że ich bliscy nie mieliby im tego za złe. W miejsce miłości, której nigdy nie było, nie pojawił się szacunek ani wzajemne zrozumienie, jak możnaby się spodziewać. Była za to irytacja. Bezustanna. Ludziom, którzy przebywali w Ich towarzystwie zawsze wydawało się, że są zmęczeni sobą do granic możliwości.Byli. Ale nie tylko sobą. Wiedziałam dobrze, że męczy ich życie, które okazało się być dalekim od ideału. Wiedziałam też, że każde z nich obwiniało to drugie o wszelkie niepowodzenia. Ona, tęskniąc za prawdziwym uczuciem, płakała na filmach o miłości. On, przed snem, zastanawiał się jakby to było być kimś innym. Być innym mężczyzną.

Tymczasem mijały lata a Oni wciąż trwali gdzieś na granicy niemego rozstania i bezbrzeżnego przywiązania. Każdego dnia kłócili się o drobiazgi. Być może nawet kłócili się wciąż o to samo. Sami z siebie nigdy nie rozmawiali o rozstaniu. Zdawało się, choć nie wiedzieć czemu, że nie ma takiej opcji. Na rozwód namawiały Ją nie tylko przyjaciółki, ale także bliższe i dalsze znajome. Kilka lat po ślubie wspomniała o tym nawet Jej matka, potem teściowa. Jego rozmowy o rozstaniu, choć nie tak częste, z pewnością były bardziej dobitne.Ale nie było takiej opcji. Nikt nie wiedział dlaczego.

Nikt też nie sądził, że, dość romantycznie, zakończą życia w tej samej sekundzie. W tym samym samolocie, na dnie tego samego morza. Razem.Kiedy dowiedziałam się o ich śmierci nie mogłam nie zapytać siebie, dlaczego przez te wszystkie lata byli razem. Przecież nie z miłości.

Mamo, Tato, przecież nawet ja doradzałam Wam rozwód.