Po "Fargo" i "Tajne przez poufne" bracia Coen powracają z kolejnym filmem. Jest nim "Poważny człowiek" – jeszcze bardziej zakręcony, zaskakujący i nieprzewidywalny.
Już pierwsza scena wprowadza widza w specyficzny, tajemniczy nastrój. Sprawia, że mamy wrażenie, że przyszliśmy do kina nie na ten film, na który chcieliśmy. Jednak po chwili przenosimy się do Stanów Zjednoczonych lat 60. Naszą sympatię od razu zdobywa główny bohater filmu- żydowski wykładowca fizyki Larry Gopnik, którego życie przypomina raczej pasmo nieszczęść.

Żona, która ma kochanka, dzieci podbierające pieniądze z portfela, chory i zniechęcony do życia brat, który u niego zamieszkuje. Wydawałoby się, że to i tak zbyt wiele jak na jednego człowieka. Okazuje się jednak, że może być jeszcze gorzej...  Larry zostaje podejrzany o wzięcie łapówki, śnią mu się koszmary, żona wyrzuca go z domu, a  rachunki za adwokatów rosną. Zdesperowany i zmęczony życiem Lary kilkakrotnie udaje się na wizytę do rabinów, którzy nie wiele są w stanie mu pomóc.

Przyglądając się, jak na Larego spadają coraz to kolejne problemy, momentami robi się nam go naprawdę żal. Jego życie czasami przypomina groteskę, dlatego w tych wszystkich niepowodzeniach, jesteśmy w stanie znaleźć również pozytywne aspekty. Bez nich zdecydowanie film straciłby na wartości, a widzowie byliby znudzeni.

Chcąc znaleźć odpowiedź na pytanie, czego chce od niego Bóg, główny bohater nie potrafi samodzielnie sobie pomóc. Rabinowie powtarzają, że nie znajdą odpowiedzi na niektóre pytania i życie trzeba brać, takim jakie jest. Film tak naprawdę się nie kończy. Pozostawia nas z tymi wszystkimi pytaniami sam na sam. Nie wiemy jak ułożą się sprawy Larego, nie jesteśmy w stanie ich nawet przewidzieć czy czegokolwiek się domyślić...

Pomimo tego "Poważny człowiek" to prawdziwy majstersztyk godny polecenia. Zwłaszcza, kiedy czasem mamy wrażenie, że życie toczy się swoim kołem, a my nie mamy na nie żadnego wpływu. Pomimo mało radosnej fabuły z kina wychodzimy z uśmiechem na ustach!