Iwona Czarkowska powraca kolejną. zwariowaną i absolutnie kobiecą powieścią, w której humor i pogoda ducha okazują się być lekarstwem na wszystko.
Zuzanna Roszkowska, na co dzień agentka nieruchomości, po godzinach kobieta zdolna do wszystkiego i żona prawie idealna, wyczekuje powrotu męża z Londynu. Doktor Roszkowski wraca jednak tylko po to, by oznajmić żonie, że jego kontrakt został przedłużony. Jakby tego było mało, szef Zuzanny postanawia wysłać ją w półroczną delegację do „Miasteczka Wielkiego”, serca polskiej prowincji, które okazuje się być miejscem, w którym dzieje się więcej niż w niejednej metropolii!

Zu będzie musiała się zmierzyć z pewnym uciekającym trupem, pawianami cierpiącymi na depresję, bułgarską agencją towarzyską, sobowtórem Elvisa Presley'a i tajemniczym mężczyzną, który mierzy do niej... z armaty!" Oj, będzie się działo!!!

Fragement:

Zu będzie musiała się zmierzyć z pewnym uciekającym trupem, pawianami cierpiącymi na depresję, bułgarską agencją towarzyską, sobowtórem Elvisa Presley'a i tajemniczym mężczyzną, który mierzy do niej... z armaty!" Oj, będzie się działo!!!
– Dlaczego? – zainteresowała się Anita, wyciągając z szuflady wielkie nożyczki.
– Dlaczego przeszkadzają im oderwane kieszenie? Nie wiem. Karolka się pytaj.
– Nie. Dlaczego nie kupują mieszkań?
– Nie wiesz? One je sobie biorą razem z cudzymi mężami, ich luksusowymi samochodami, kontami w bankach, udziałami w spółkach giełdowych i wakacjami w tropikach
– odpowiedziała Roszkowska i przechyliła się na krześle, żeby zobaczyć minę Anity.
Na widok wielkich nożyc w rękach koleżanki przemknęło jej przez myśl, że sekretarka zamierza nimi wykastrować niewiernego Karolka, z którym spotykała się od dłuższego czasu, dzielnie walcząc z bardzo liczną konkurencją. Na szczęście Anita jednym machnięciem przecięła pół ryzy papieru i wrzuciła nożyce do szuflady.
– Ale przy okazji dostaje im się też przerośnięta prostata, łysiejąca czaszka i sfatygowana wątroba – powiedziała.
– To kiepskie pocieszenie dla porzuconych przechodzonych żon. Dobrze, że Michał wraca już z tego swojego Londynu – westchnęła Zu. – Przechodzona, co prawda, jeszcze nie jestem, ale zawsze lepiej mieć sytuację pod kontrolą, a małża na oku.